sobota, 27 kwietnia 2013

Change Your Life

& Twoja perspektywa &

Gdy się tylko obudziłam, na dworze było już ciemno. Usiadłam na parapecie, i podciągnęłam nogi do siebie. Ułożyłam głowę na kolanach, a przed oczami pojawiło mi się mnóstwo wspomnień. Był przy mnie zawsze, a prawdę mówiąc to ja go zostawiłam. Bałam się czegoś, tylko nie do końca wiem czego. Bałam się, że go zawiodę. To chyba najbardziej rozsądna odpowiedź. W domu panowała idealna cisza. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, leżącego obok mnie. "Północ", spojrzałam na księżyc. Dziś jest pełnia. Zeskoczyłam z parapetu, i obrzuciłam spojrzeniem cały pokój. Jest tu tyle wspomnień. Usiadłam na puszystym dywanie, i wyciągnęłam ozdobione pudełko. Otworzyłam je, i uśmiechnęłam się pod nosem. W środku było mnóstwo zdjęć, posegregowanych rocznikami. Zajęłam się przeglądaniem fotografii. Na początku pewnego albumu, zatrzymałam się na pierwszej stronie. Była tam włożona kartka, zaadresowana do mnie. Wyjęłam ją ostrożnie. Po charakterze pisma rozpoznałam, że nadawcą była babcia. Dłonie zaczęły mi się nieznacznie trząść. Wzięłam głęboki oddech, i zaczęłam śledzić tekst. "Droga wnusiu! Tylko nie płacz, obserwuję Cię...", ukradkiem spojrzenia popatrzyłam się w górę, szeroko uśmiechając. "Chcę Ci tylko powiedzieć, żebyś się nigdy nie poddawała. Przyodziej na twarz ten uśmiech, który tak uwielbiam. Pokaż wrogom, że się nie przejmujesz. Kocham Cię, i obserwuję tam, z góry". Zamyśliłam się przez chwilę, jakim sposobem znajduję takie listy w takich momentach? Przypadek, czy przeznaczenie?

& Perspektywa Harre'go &


Od godziny bezsensownie przechadzam się po pokoju. Nie mogę spać, nie mogę jeść. Nie mogę nic robić. Jedyne co mi pozostało, to wspomnienia. Wspomnienia po osobie, o której nigdy nie zapomnę. Dlaczego to jest tak cholernie trudne? Dlaczego inni są szczęśliwi, a ja cierpię? Pamiętam smutek w jej oczach, gdy ostatni raz ją widziałem. Nie chciała tego, ale to powiedziała. Bała się? Tylko czego? Że przez to rozpadnie się zespół?
-Hazz, mogę? - Zza drzwi ukazał się kawałek głowy Malika. Pokiwałem głową, zaś mulat wszedł do środka. Nerwowo stanął na środku pokoju, próbując zacząć.
-Chodź. - Mruknąłem, wychodząc na balkon. Chłopak niepewnie wyszedł ze mną na powietrze, opierając się o barierkę. - Zapal. - Dodałem, widząc jego zdenerwowanie.

& Perspektywa Zayn'a &


To było tak cholernie trudne. Wyjąłem pojedynczego papierosa z paczki, lądującej w kieszeni mojej bluzy. Zapaliłem go, i zaciągnąłem się uspokajającym dymem.
-Co jest? - Spytał Harry. W jego głosie wyczułem obojętność. Nigdy taki nie był. 
-Nie zostawimy tak tej sprawy. - Odpowiedziałem, wypuszczając z ust idealne kółko dymu nikotynowego. - Pomożemy ci, stary. - Poklepałem go po ramieniu, czekając na reakcję.
-Ale tego już się nie da naprawić. - Mruknął, i wszedł do środka. Przewróciłem oczami, i zgasiłem papierosa. 
-Ona cię kocha, jeszcze tego nie rozumiesz?! - Mój głos brzmiał bardziej donośnie niż zazwyczaj. Usiadłem obok przyjaciela, kładąc mu dłoń na ramieniu. - Nie niszcz tego, Styles. - Dopowiedziałem, i udałem się w stronę drzwi. Na przedpokoju spotkałem Eleanor, niosącą dwa kubki herbaty. 
-Nic. - Mruknąłem, wyczuwając na sobie jej wzrok. Posłała mi delikatny uśmiech, wymijając mnie ostrożnie. Wszedłem do swojego pokoju, i opadłem na łóżko. "Gdzie jest Perrie?", zacząłem się pytać w myślach. Byłem zbyt zmęczony, aby wstać. Najzwyczajniej w świecie, odpłynąłem.      


Wiem, strasznie krótki...
Nie wychodzi mi już to pisanie za nic!
Mam straszną wenę, ale na opowiadanie w innej wersji.
Również z One Direction, lecz sprawa byłaby postawiona
w zupełnie innej wersji. 
Przepraszam, ale po prostu nie widzę sensu w tym rozdziale.
Jest nijaki. Nie jestem w stanie nic pisać.
To nie jest chwilowy zanik weny, tylko cholerne przybicie.
Nie odnajduję się w takim pisaniu...
Ale z tego co wiem, nie chcecie rozpoczęcia nowego
opowiadania, tak? :(
Czekam na odpowiedzi :)
Caroline. x         

czwartek, 25 kwietnia 2013

What's Going On?

& Perspektywa Zayn'a &

Rozproszyliśmy się po całym domu, próbując znaleźć rozwiązanie dla zaistniałej sytuacji. Paul i Lou wyszli. Manager chyba zrozumiał, że nie mieli dobrego pomysłu. Harry i Eleanor wciąż siedzieli na górze. Deszcz zaczął ustawać. Zarzuciłem na siebie bluzę, i wyciągnąłem z paczki jednego papierosa. Wyszedłem przed dom, i odpaliłem moje źródło nikotyny. Cały czas nerwowo spoglądałem na furtkę, czy przypadkiem (T.I.) nie wróci. Myliłem się. "Co się z nią dzieje?", pytałem się w myślach. Wyciągnąłem z kieszeni mojego czarnego smartfona, i wybrałem numer do brunetki. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci. Nic. Nie odbierała. Zdenerwowany schowałem telefon, i ostatni raz zaciągnąłem się papierosem, po czym nie kończąc go, wrzuciłem do swojej popielniczki, stojącej na parapecie. Poczułem, że ktoś chwyta mnie za rękę. Odwróciłem się, i ujrzałem Perrie. Blondynka była nieobecna, a po jej twarzy spływała drobna łza. Przytuliłem ją, zamykając w ciepłym uścisku.
-Nie płacz, proszę. - Wyszeptałem, całując ją w policzek. Mi też było trudno, ale rzadko płakałem. Chciałem być silny. Jak zresztą każdy facet. Chcemy być wzorem dla kobiet. Pokazać im, że mogą na nas liczyć. 

& Twoja perspektywa &

Siedziałam samotnie na ławce, oczekując na mamę. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Myśląc, że to moja rodzicielka, wyciągnęłam go z kieszeni szarej bluzy. Okazało się jednak, że dzwonił Zayn. Z moich oczu ponownie wypłynęło kilka słonych łez, a biały smartfon wylądował w kieszeni. 
-(T.I.)? - Usłyszałam dobrze znany mi głos. Spojrzałam w górę. Nademną stała zaniepokojona matka, ubrana w czarny płaszcz. Zerwałam się na równe nogi, i przytuliłam kobietę. Po chwili jednak odsunęłam się, i obdarzyłam ją delikatnym uśmiechem. Odwzajemniła go, i ruszyłyśmy w stronę samochodu. Całą drogę do domu żadna z nas nawet się nie odezwała. Matka spoglądała tylko na mnie zaniepokojona, próbując to przykryć nieznacznym uśmiechem. Cały czas patrzyłam w okno, obserwując ulice Londynu. 
-(T.I.)! - Gdy tylko weszłam do domu, usłyszałam radosny głos Daisy. Przytuliłam dziewczynkę, i bez słowa odeszłam w kierunku starego pokoju. Tam od razu pozbyłam się mokrych ubrań. Narzuciłam na siebie za dużą, piłkarską koszulkę oraz jasne szorty. Rzuciłam się na łóżko, ukrywając twarz w różową poduszkę. Z moich oczu wypłynęło kilka łez, lecz szybko je otarłam. Ułożyłam się na boku, rozmyślając o mojej przyszłości. Po niecałym kwadransie, po prostu zasnęłam.


& Perspektywa Eleanor &

Siedziałam z Harry'm na górze, wspominając stare czasy. Na jego twarzy gościł uśmiech. Jednak cały czas miałam wrażenie, że maskuje nim ból i smutek. Nawet mu się nie dziwiłam. Nie wiem, co zrobiłabym na jego miejscu. Widać, że naprawdę się kochali. Z każdym dniem odkrywali w sobie nowe cechy. Zakochiwali się od nowa. Chłopakowi nigdy się nie układało w związkach, więc ta dziewczyna musiała być naprawdę wyjątkowa. Moim zdaniem, (T.I.) była wspaniałą przyjaciółką, cudowną córką i idealną dziewczyną. Potrafiła się postawić Styles'owi, przez co ukazywała swoją naturalność.
-Zejdziemy na dół? - Spytałam, przerywając chwilową ciszę. Brunet spojrzał się na mnie zaniepokojony. - On już wyszedł. - Dodałam, wyczuwając złość Hazzy, nastawioną na Paul'a. Chłopak delikatnie się uśmiechnął, i powolnym tempem staszczył się z łóżka. Gdy schodziliśmy ze schodów, trzymał się mnie jak dziecko matki, pierwszego dnia szkoły. Brunet usiadł na fotelu, mając widok na cały pokój, na wszystkich. Podeszłam do Louis'a, całując go delikatnie w usta.
-I jak? - Spytał, popijając kawę. Wszyscy chodzili rozkojarzeni. Widać, że to wydarzenie wpłynęło na każdego.
-Trzyma się. - Ucięłam, nie wspominając o sytuacji z żyletką. Zielonooki mi się przyznał, że to była chwila słabości. Prosił, żeby nikomu o tym nie mówić. Uszanowałam jego prośbę. Zdziwiłam się widząc, że nikt jeszcze nie pojechał. Całe Little Mix zostało. Przywiązały się do nich? Jesteśmy wielką rodziną ale nie sądziłam, że tak mocno powiązaną. Aczkolwiek obecność wszystkich dodawała niezwykłego ciepła, rozchodzącego się po domu. Usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami, powodujące u mnie drobny dreszcz. Chloe podeszła do mnie, kierując w moją stronę cztery słowa.
-Wiem jak to odwrócić. - Szepnęła, spoglądając na Harre'go. Uśmiechnęłam się lekko, wskazując na drzwi. Wyszłyśmy z domu. Zauważyłam, że idzie z nami również Jade. Być może dziewczyna spędzała z (T.I.) mało czasu, ale rozumiały się jak mało kto. Spojrzałam wyczekująco na czerwonowłosą, uśmiechającą się pod nosem. Ta podała mi kilka kartek, na których wypisane były pojedyncze słowa. Odeszłam z Jade na bok, próbując zrozumieć o co chodzi Chloe. Brązowooka zaczęła składać skrawki papieru, a ja obserwowałam wszystko dokładnie, lekko zdezorientowana. Po chwili uśmiechnęła się, i podsunęła w moją stroną rozwiązanie zagadki. "Idealnie", skitowałam lekko w myślach.


Prawdę mówiąc, dużo to się nie dzieje :)
Zaczęłam myśleć nad sporą zmianą wyglądu
bloga, więc możecie się spodziewać nowej oprawy :)
Przepraszam, że ostatnio nie komentuję Waszych blogów.
Staram się wszystkie czytać, ale mam strasznie dużo rzeczy na głowie. 
Obiecuję, że w weekend postaram się wszystko nadrobić :)
Caroline. x  

wtorek, 23 kwietnia 2013

This Is The End?

& Twoja perspektywa &

Przemierzałam samotnie kolejne ulice Londynu. Pogoda była wyjątkowo okropna. Padał okropny deszcz, połączony z niezwykłym chłodem. Moje łzy moczyły pojedyncze milimetry jeszcze suchej skóry na twarzy. Byłam wrakiem. Musiałam go zostawić. Musiałam? Nie potrafiłam sobie tego inaczej wyobrazić. Kocham go, ale nie chcę niszczyć jego szczęścia, marzeń. Może lepiej, gdyby już nigdy mnie nie zobaczył? Sama nie potrafię bez niego żyć. "Pieprzone kontrakty", przeklinałam w myślach. Spojrzałam na zielone światło, nakazujące mi przejść przez ulicę. Przechodząc przez przejście, wlepiłam spojrzenie w moje białe trampki. Przez myśl przechodziło mi wiele myśli samobójczych. "Jeśli ja odejdę, on znów się zakocha", tłumaczyłam samej sobie.


& Perspektywa Eleanor &

Siedzieliśmy w salonie, próbując wytłumaczyć Paul'owi jak niszczą życie Harre'go. Nie rozumiem, jak można się spotykać z kimś dla kontraktu? Dla mnie to byłoby strasznie trudne. Ułożyłam słowę na ramieniu Louis'a, i jeszcze mocniej splotłam nasze palce. "Znam go dzięki Harre'mu", uśmiechałam się w myślach. Niegdyś był moim najlepszym przyjacielem. Nasze kontakty nieco oschły, lecz nadal się przyjaźnimy. To wszystko z braku czasu. Podniosłam się gwałtownie, widząc jak przemoknięty brunet wbiega do pomieszczenia.
-Nienawidzę ich wszystkich! - Wykrzyczał w twarz managera, i pobiegł na górę. 
-Porozmawiam z nim. - Rzuciłam, i podniosłam się z kanapy. Przed odejściem ucałowałam mojego chłopaka w policzek, lekko roztrzepując mu włosy. Usłyszałam tylko ciche "Powodzenia", połączone ze znakiem zapytania na twarzy przyjaciół. Nieznacznie naciągnęłam łososiowy sweter na czarne legginsy, poprawiając przy tym włosy. Zapukałam do drzwi, od sypialni Harre'go. Nie dostałam odpowiedzi. Lekko uchyliłam drzwi. 
-Harry... - Przeciągałam, rozglądając się po pokoju. Nie było go. Zobaczyłam, że drzwi od łazienki są uchylone. Weszłam do nich, i zamarłam. - Pojebało cię?! - Krzyknęłam, i wyrwałam mu z rąk ostry, metalowy scyzoryk. Nie przypominał siebie. Był nieobecny, zaplątany w swoich własnych myślach.
-Harry, spójrz na mnie. - Unosiłam jego głowę, próbując nawiązać kontakt wzrokowy. - Nie poddawaj się. Nie trać jej. - Szeptałam, trzymając bruneta w objęciach. Ostrożnie mnie przytulił, a po jego twarzy spłynęło kilka łez. Pomogłam mu wstać, kierując go na łóżko. Mimowolnie opadł na śnieżnobiałą pościel, chowając twarz w błękitnej poduszce. Usiadłam obok niego
-Proszę, przestań. - Bawiłam się jego lokami, a po mojej twarzy spłynęła jedna łza, przy okazji rozmazując mój tusz do rzęs. 
-Płaczesz? - Wlepił we mnie swoje spojrzenie. Te szmaragdowe tęczówki wyglądały tak markotnie, że miałam ochotę wymordować cały management. - El, nie płacz. - Przytulił mnie, a ja siedziałam w rozkojarzeniu. "Role się odwracają, czy jak?", pytałam się w myślach. - Po prostu sobie nie radzę. - Wyszeptał mi do ucha, oddalając się na pewną odległość.
-Zawsze będziesz moim przyjacielem. - Uniosłam jego zapłakaną twarz. - A przyjaciele sobie pomagają. - Uśmiechnęłam się promiennie, widząc oznakę wiary w moje słowa na jego twarzy. Znów zostałam przyduszona przez ciepły uścisk bruneta.
-Dziękuję, że to ty przyszłaś. - Wyszeptał, a mi zrobiło się ciepło na sercu. "Tak wiele mu zawdzięczam", uśmiechałam się.

& Twoja perspektywa &

Usiadłam pod niewielkim, porośniętym mostem w parku. Deszcz ustępował, lecz nadal padał. "Ciekawe co on teraz robi?", zadawałam sobie w myślach wiele pytań. Po chwili totalnie odpłynęłam wspomnieniami. Pamiętam gdy wyszłam z cmentarza, pośpiewując ich piosenkę. Gdy zupełnym przypadkiem wpadłam na niego w drzwiach. Ten moment zadecydował o wszystkim. Rozjaśnił moje życie, jednakże niektórzy chcą je na siłę zniszczyć. Dlaczego muszę aż tak cierpieć? Co ja zrobiłam tym ludziom? Błędem jest to, że żyje? Może będzie lepiej, gdy wrócę do rodziców. Wybrałam numer do mamy. Odebrała po trzech sygnałach.
-Halo? - Usłyszałam jej wiecznie radosny głos. 
-Mamo, przyjedź po mnie do parku, proszę. - Głos mi się załamał.
-Zaraz tam będę. - Rozłączyła się, nie pytając o więcej szczegółów. Schowałam twarz w dłonie czując, że za chwilę znów wybuchnę głośnym płaczem. A właśnie za tydzień mam urodziny. Nawet nie jestem pewna, czy chcę ich dożyć...



Dzień dobry państwu :)
Tak się zastanawiam, czy macie ochotę mnie zabić za ten rozdział?
Dziwnym trafem, dość mi się spodobał :)
Do końca miesiąca jeszcze muszą być trzy rozdziały,
więc co jakieś dwa dni będzie dodawany kolejny (:
Przestrzegam mojego postanowienia ;>
Więc.. czekam na wasze szczere opinie :)
Jak myślicie, co się stanie? ;)
Caroline. x