czwartek, 28 lutego 2013

Old Friend

Ciepło, bijące od Harre'go otulało każdy milimetr Ciebie. Leżałaś wtulona w Jego tors, zaś On sam bawił się Twoimi włosami. Co robi Daisy? Siedzi na dole z Louis'em. Dlaczego? Znaleźli się Jej rodzice. Masz ochotę wydrapać Im oczy, jak tylko tu wejdą. Godzina. Tyle zostało Wam czasu, lecz nie chcesz zejść. Nie mogłabyś się tak po prostu rozstać. Wolisz pozostać w sypialni. Atmosfera jest spokojna. Było Ci dobrze pomimo, że wolisz się śmiać, niż leżeć w spokoju. Rozległo się pukanie do drzwi. Wszedł Liam.
-Nie idziecie się żegnać? - Spytał, roześmiany od ucha do ucha. Zignorowałaś to, i delikatnie zaprzeczyłaś.
-Ucałuj Ją ode mnie. - Uśmiechnęłaś się, lecz nie wyszło Ci to za dobrze. Chłopak wyszedł ze spuszczoną głową. Pomyślą, że to Ich wina. Podniosłaś się do pozycji siedzącej. Spojrzałaś na swojego chłopaka. Te szmaragdowe tęczówki są magiczne. Usiadłaś na Nim, delikatnie masując Go po torsie. Nie odrywałaś wzroku od Jego oczu. Schyliłaś się, delikatnie całując chłopaka po szyi. Wszystko działo się tak wolno, a na dodatek z taką gracją, że nie chciałaś przerywać. Zmieniłaś obiekt swojego zainteresowania z szyi, na usta. Zatopiłaś się w Nich, czując lekki posmak mięty. Oboje znajdywaliście się teraz w pozycji siedzącej, nie przerywając tańca warg. Takie chwile mogłyby trwać wiecznie.
-Jak możesz być tak nieczuła!? - Do pokoju wszedł rozhisteryzowany Niall. Oderwałaś się od Hazzy, i spojrzałaś na blondyna.
-O co Ci chodzi? - Spytałaś, nie mogąc pojąć o co Mu chodzi.
-A może to ja byłem tak przejęty? Nawet się z Nią nie pożegnałaś. Sprowadzasz takie rzeczy do domu, i ich nie kończysz. Poszło dobrze, ale może następnym razem się zastanowisz, zanim wprowadzisz do domu taki problem? - Powiedział to. Momentalnie wstałaś z łóżka, i wybiegłaś z pokoju. Upewnił Cię w Twoim największym koszmarze. Nie mogłaś spojrzeć Daisy w oczy po raz ostatni. Nie chciałaś się z Nią żegnać. Nie mógł tego zrozumieć? Nikt nie jest idealny. Zeszłaś na dół, i zaczęłaś wiązać buty.
-Co jest? - Spytał Zayn. Nie odpowiedziałaś nic, tylko spojrzałaś na Niego przeszklonymi oczami. Mulat momentalnie Cię przytulił. Było Ci dobrze, ale wyślizgnęłaś się z uścisku, i chwyciłaś torbę. Wyszłaś z domu, po drodze słysząc tylko wołanie. Szybkim tempem oddaliłaś się, a po dwudziestu minutach byłaś już w rodzinnym domu. Nikogo nie było. Wprost nowość. Potrzebowałaś by ktoś Cię przytulił. Powiedział, że będzie dobrze. Usłyszałaś pukanie do drzwi.
-Hej! - Otworzyłaś. Przed drzwiami stała Anne, Twoja najlepsza przyjaciółka. Wróciła już z rozgrywek. Widząc Twoją minę, weszła do środka, zamknęła drzwi, a następnie Cię przytuliła. Tęskniłaś za Nią. Tak dawno Jej nie widziałaś. Otarłaś łzy, i opowiedziałaś o wszystkim, co wydarzyło się od wizyty w szpitalu, gdzie niegdyś leżał Harry. Opowieść nie należała do krótkich, więc trwała chyba godzinę. Dochodziła osiemnasta. Udałyście się do kuchni. Zrobiłyście sałatkę z kurczakiem. Już kończyłyście, lecz nagle usłyszałaś zachrypnięty głos, dochodzący z zewnątrz. Wyszłaś przed dom. Ujrzałaś Harre'go, śpiewającego 'Over Again'. Czuł się winny, to pewne. Podbiegłaś do Niego, po chwili zatapiając się w tych aksamitnych ustach. Nie obchodziło Cię, że ktoś może zrobić Wam zdjęcie. Obchodził Cię tylko On, i Wasze szczęście.
-Przepraszam. - Wyszeptał, a Ty ponownie zamknęłaś Mu usta w pocałunku, który trwał.. dość długo.
-Nie masz za co. - Uśmiechnęłaś się, i pociągnęłaś chłopaka w stronę domu. Weszliście do domu, i ujrzałaś przyjaciółkę, leżącą na środku pokoju. Była śnieżnobiała, a co gorsze, nieprzytomna. Zadzwoniłaś po pogotowie, a Harry próbował Ją obudzić. Nieskutecznie. Upadłaś na kolana, sprawdzając puls. Przeszedł Cię dreszcz. Nie ma najmniejszej możliwości. Jej nie możesz stracić. Spojrzałaś w górę, a z policzków spłynęły Ci łzy. Czy nic nie może się ułożyć?


Czwartek, i dodaję nowy rozdział. Żeby nie było, Daisy
nie była chwilowym wyskokiem. Ten rozdział jest jakiś.. inny?
Nie podoba mi się tak do końca, ale nie wszystko mi się podoba :)
Ogłoszenieee.. We wtorek dodam epicko długi rozdział. Powód?
Wyjeżdżam, i wracam w następną środę. Obiecuję, że jak tylko
dotaszczę się do domu, to od razu wrzucę rozdział. Postaram się,
żeby były długie (:
Ps. Jak Wam się podoba ten rozdział? Może być, czy gorzej?
Caroline. x

wtorek, 26 lutego 2013

I Love You

Chwila zwątpienia, przeradzająca się w wielkie obawy. Wszyscy Cię znienawidzą. Ale dokładnie kto? Nikt. Osoby które Cię nie lubią nie zmienią nastawienia, a jeśli ktoś jest fanką, czy też fanem chłopców dlaczego miałby zmieniać to podejście, bo są szczęśliwi? Babcia by nie chciała, abyś się zamartwiała. Zwłaszcza bez powodu. Przecież cały czas jest przy Tobie. Spojrzałaś na swoją bransoletkę. "Love & Hope & Destiny". To wszystko ma sens. Jeśli kochasz, zrobisz wiele. Jeśli wierzysz, musi Ci się udać. To właśnie Twoje przeznaczenie. Uśmiechnęłaś się. Nie chciałaś być słaba. Nie teraz, gdy wszyscy się dowiedzą, że jesteś dziewczyną Harre'go. Nie dawaj satysfakcji wrogom. A nawet, jeśli ktoś mówi za Twoimi plecami, to znaczy, że jesteś przed nim. Przytuliłaś swojego chłopaka, po chwili pozwalając Mu wyjść na scenę. Nikt się nie spodziewa, że zaraz tam wyjdziesz. Tego nie ma w scenariuszu. To wywiad dotyczący trasy i ogólnego samopoczucia chłopaków. Nie wsłuchiwałaś się w to co mówią. W głowie składałaś wypowiedzi, żeby nie wyjść źle. Z drugiej strony, będziesz wyglądać sztucznie. Cokolwiek nie postanowisz, może się nie udać. Czerwone światło, nakazujące Ci wyjść na scenę..
-Chciałbym rozwiać kilka niedopowiedzeń i przedstawić Wam pewną osobę. - Doszły do Ciebie słowa Hazzy. Koniec zmartwień. Koniec obaw. W życiu nie możesz się poddać. Zrobiłaś pierwszy krok. Zrzuciłaś sztuczny uśmiech z twarzy, zastępując go uroczym, prawdziwym i najszczerszym w świecie uśmiechem. Wszystkie obawy minęły. Wszyscy przecież chcą Twojego szczęścia. Podałaś dłoń prowadzącemu, po chwili siadając obok zielonookiego. Dodał Ci otuchy. W jaki sposób? Po prostu był blisko. Czułaś bijące ciepło. Tym razem nie tylko od Niego. Teraz wszyscy wydali Ci się dobrymi ludźmi. Nigdy więcej tego myślenia.
-Tego się nie spodziewałem. - Zaczął prowadzący. - Ostatnio często Cię widywaliśmy z Harry'm. Opowiesz nam coś o tym? - Spojrzałaś na chłopaków. Byli niepewni, czy coś odpowiesz. Zaśmiałaś się, ukazując rząd białych zębów.
-Bardzo się lubimy. Naprawdę. -  Na twarzy chłopców malowało się szczęście. Pozostawiacie wszystkich w niepewności. Fakt, że tyle ludzi Cię słucha nie jest taki zły. Możesz pokazać, jak Ci na wszystkich zależy. Nie odciągasz nikogo od fanów. Zawsze znajdą się ludzie twierdzący inaczej, ale ich już nie posłuchasz. Nie teraz, gdy to wszystko przestało Cię przerażać. Życie jest przygodą. Fantastyczną przygodą, a to jak się potoczy, zależy już tylko od Ciebie..
-Jak profesjonalistka. - Oznajmił Hazz, gdy wychodziliście z budynku. Oślepiły Cię flesze, a do uszu wdarł się krzyk. Fanki to przecież część Ich życia. Nie wiedziałaś co zrobić. Czy podejść z chłopcami, czy odejść z uśmiechem. Nie miałaś wyboru. Harry pociągnął Cię za dłoń, a już po chwili byłaś zajęta rozmową z fankami chłopców. W głębi ujrzałaś małą, pięcioletnią, a może nawet młodszą dziewczynkę. Urocze dziecko, o jasnych, kręconych włosach. Uśmiechnęłaś się, po chwili podchodząc do dziewczynki.
-Cześć, jak się nazywasz? - Spytałaś. W Jej oczach widziałaś przerażenie. Wyglądała jakby cały świat był skierowany przeciwko Niej. Nie zauważyłaś nikogo, kto by Jej pilnował. Podpytywałaś wszystkich, czy wiedzą czyje to dziecko. Każda osoba miała tą samą odpowiedź. Delikatne zaprzeczenie i uśmiech. Nie wiedziałaś co zrobić. Dziewczynka podała Ci dłoń, a z wzroku wyczytałaś prośbę o pomoc. Podniosłaś Ją, kierując się w stronę chłopców.
-Ona jest przerażona. Nie ma nikogo, kto się nią zajmuje. - Teraz Ty szukałaś pomocy. Podszedł Liam. Wybawienie. On będzie wiedział co zrobić.
-Naprawdę nikogo nie ma? - Spytał, uważnie obserwując dziewczynkę. Pokiwałaś przecząco głową, a po chwili szłaś z nią w stronę samochodu. Nie zostawisz Jej. Skąd Ona się tu w ogóle wzięła? Przecież nikt by nie podrzucał dziecka w takie zamieszanie. A może właśnie o to chodziło? Może nikt Jej nie chciał? Przyjrzałaś się małej. Wyglądała jak połączenie Ciebie i Hazzy. Długie, falujące włosy, wraz z dużymi szmaragdowymi oczami. Otworzyłaś samochód. Teraz tylko poczekać na chłopaków. Po chwili zjawił się Harry i Lou. Boo-Bear zasiadł za kierownicą, a Wy we trójkę usiedliście z tyłu.
-Jak się nazywasz? - Spytał zielonooki. Dziewczynka cały czas siedziała nieruchomo, mocno trzymając Cię za dłoń.
-Daisy. - Wyszeptała, prawie niesłyszalnie. Miała taki lekki głos. Rozluźniła się, a samochód ruszył. Teraz chwyciła również za dłoń Harre'go. Czułaś się jak matka. Poczułaś wyraźną chęć obrony Daisy. Podobne imię do Darcy. Hazz mówił już nie raz, że to Jego wymarzone imię dla córki. W tej chwili czułaś się jakbyś już miała córkę, która ściska Cię za dłoń, a Ty musisz Jej broni
ć.


I jak Wam się podoba?
Ktoś się spodziewał takiego obrotu sprawy?
Nawet ja się nie spodziewałam :)
Piszę, piszę i takie, dodam taki niespodziewany wątek :D
Tak i więc, czekam na Wasze opinie ;>
Jak myślicie, czy Daisy zostanie na dłużej?
Caroline. x

sobota, 23 lutego 2013

Forever Young

Znasz to uczucie, gdy myślisz, że wszystko jest idealne? W życiu nie chodzi o pracę. W życiu chodzi o przyjaciół, rodzinę, miłość.. Można tak wymieniać dość długo, ale nie do końca o to chodzi. Skąd to nawiązanie? Twoje życie jest ułożone jak nigdy. Masz grupkę wspaniałych przyjaciół, kochającą rodzinę i .. I Harre'go, chłopaka bez którego w tej chwili nie wyobrażasz sobie życia. Być może to niebywałe, czy też głupie. W końcu znacie się tak krótko, a zachowujecie jak przyjaciele z piaskownicy. A nawet lepiej. Uwielbiasz Jego bliskość. Uwielbiasz chwile, gdy poprawia włosy, czy też śpiewa. Każdy cal tego chłopaka sprawia Ci radość. Od romantyzmu, do zabawy pistoletami na wodę. A jeśli o tym mowa..
-Wygrałem! - Krzyknął blondyn. Oczywiście nie obyło się bez nieuzasadnionego tańca radości.
-Przegrałeś. - Burknął Zayn. - Wygrali Harry, (T.I.) i Lou. Ja już nigdy nie będę z Tobą w drużynie. - Powiedział dość poważnym tonem. Jak można tak poważnie brać zabawę? Może to sprawa honoru? W sumie, przegrali z dziewczyną.. Wykładałaś już ostatnie sztuki grillowanego mięsa na talerz, obserwując czy nikt nic nie podjada. Oczywiście chłopcy nie mogli się doczekać, a Ty niespecjalnie się śpieszyłaś.
-To co robimy jutro? - Spytał Hazz, podczas gdy Niall rzucił się na jedzenie jak oszalały. Zaśmiałaś się, poprawiając włosy. Wymieniłaś z Harry'm jedno spojrzenie. Miałaś ochotę zatopić się w tych jedwabnie miękkich ustach, ale z trudem się powstrzymałaś.
-Jutro, to jedziemy na wywiad. (T.I.), może przenocujesz u nas? Byłoby jutro szybciej. - Liam wydał się niezwykle poważny, ale chłopcy zaczęli się śmiać, wymieniając między sobą znaczące spojrzenia. Jak dzieci. Dzieci, które uwielbiasz.

-Jeśli to nie problem. Pójdę się spakować. - Dokończyłaś jeść swoją niewielką porcję i ruszyłaś w stronę pokoju. Nie rozumiesz, dlaczego nie masz apetytu. Może to przez dziwne zachowanie rodziców? A może po prostu nie jesteś głodna? Znów to myślenie, które przyprawiało Cię o ból głowy. Podczas pakowania ostatnich rzeczy, Twoją uwagę przykuło zdjęcie w ramce. Przedstawiało Ciebie i babcię, jakieś dwa miesiące temu. Kiedy to zrobili? Poza tym, od kiedy ta fotografia stoi u Ciebie w pokoju? Poczułaś dłoń na swoim barku. Lekko odskoczyłaś, po chwili uświadamiając sobie, że to przecież Harry. Ale nie wyczułaś perfum..
-Zayn? Co tu robisz? - Tutaj Cię zdziwił. Jedyna osoba, jaka Cię tak zachodzi to Hazz. Spojrzałaś prosto w czekoladowe oczy mulata, czekając na odpowiedź.
-Co jutro powiesz? - Spytał, opierając się o róg biurka. O co Mu może chodzić? Był chyba najbardziej tajemniczą osobą jaką znasz.
-Prawdę. Chodźmy już. - Stwierdziłaś, zabierając torbę. Chłopak szedł za Tobą jak cień. Czułaś na sobie nieschodzące spojrzenie Malika. Sprawa wydała Ci się dziwna, ale po chwili ujrzałaś Harre'go. Stał na środku pokoju, a gdy zeszłaś delikatnie przygryzł dolną wargę. Coś w Tobie pękło. Rzuciłaś torbę i pobiegłaś w Jego stronę. Rzuciłaś Mu się w ramiona, przytulając najmocniej jak tylko potrafisz. Znów czułaś się rewelacyjnie. Kątem oka spojrzałaś na Zayn'a. Pisał coś w telefonie. Na Jego twarzy malowały się nerwy. Nie zdążyłaś nic zrobić, bo zostałaś dosłownie wyniesiona z domu. Dochodzi jedenasta w nocy, a Wy spacerkiem przejdziecie kilka kilometrów. Byłaś zbyt zmęczona, by cokolwiek powiedzieć. Zasnęłaś w ramionach swojego chłopaka..
Przepiękne aromaty rozchodziły się po całym pokoju. Było Ci zbyt dobrze żeby wstać. Poczułaś wyrazisty zapach perfum. Momentalnie otworzyłaś oczy. Ukazał Ci się Harry, z tacą, na której znajdowało się śniadanie.
-Dzień dobry. - Uśmiechnął się, ukazując rząd białych zębów. - Za godzinę musisz być gotowa. - Ucałował Cię w czoło, po czym zniknął za drewnianymi drzwiami. Zaczęłaś jeść, apetycznie wyglądające naleśniki. Nawet słodycz w postaci jedzenia to Jego specjalność. Rozejrzałaś się po pokoju. Jest dość duży, ale i przytulny. Utrzymany w jasnych, delikatnych kolorach. Po skończonym śniadaniu ruszyłaś w stronę łazienki. Przecież musisz jakoś wyglądać..
-Zayn, pośpiesz się! - Liam był wyraźnie zdenerwowany naszym opóźnieniem.
-Przestań. Stylówa musi być. - Mrugnęłaś w stronę mulata, na co On odpowiedział szczerym uśmiechem. Spojrzałaś w prawo, na siedzącego Harre'go, próbującego zawiązać buty. Co chwilę mu coś w nich nie odpowiadało, więc to była już dziesiąta próba. Klęknęłaś przy Nim, po czym delikatnie zawiązałaś sznurówki. Popatrzyłaś na chłopaka. Wydał się zadowolony. Przed chwilą był jednym wielkim nerwem, a jak ma zawiązane buty jest szczęśliwy? Naprawdę, dzieci.. Na plan przybyliście z niewielkim, dziesięciominutowym spóźnieniem. Na Wasze szczęście miasto było przejezdne. Cóż za zbieg okoliczności. Czułaś nieschodzące z Ciebie spojrzenia ludzi. Denerwowałaś się, a Hazz próbował Cię uspokoić. Nie działało. Chciałaś być jak najdalej. W jednej chwili wszystko Cię przeraziło. Światła, ludzie, a nawet mikrofony, przyczepione do ubrania. Zaczęło się odliczanie. Zielonooki mocniej ścisnął Twoją dłoń, a Ty zatopiłaś się w szmaragdowych tęczówkach. Czułaś się jak przed ślubem. Strzępek nerwów. Przed oczami miałaś zaćmy, ale nie poddałaś się. Musisz to zrobić. Musisz przełamać strach..

Dziś jest sobota, więc dodam rozdział :3
Czemu nie? Co sądzicie o tym rozdziale?
Może ktoś ma jakieś propozycje, co do wątków
w opowieści? Każde przyjmę z uśmiechem, a nawet
postaram się niektóre wykorzystać. (O ile coś mi zaproponujecie)
I to chyba tyle. Miłego weekendu < 3
Caroline. x

czwartek, 21 lutego 2013

Gotta Be You

Chyba każdy zna to uczucie przepełniającego szczęścia. Właśnie tak s czujesz. Chłopcy są uśmiechnięci, a Ty pełna nadziei. Nadziei, na nowy rozdział w historii Twojego życia. Jak miałby się zacząć? Pierwszym krokiem byłaby akceptacja związku, którzy tworzysz z Harry'm, przez rodzinę i fanów. Pierwszy krok zawsze jest najtrudniejszy, ale takiego obrotu sprawy nigdy się nie spodziewałaś.. Usłyszałaś głos, który nie wnosił nic do Twojej głowy. Przed Tobą stoją rodzice. Panuje cisza, która zaczyna odbijać się na Twoim myśleniu.
-Witaj (T.I.), witajcie chłopcy. - Twoja mama wydała się szczęśliwa jak nigdy. Wiedziała? Tylko skąd? Twoi przyjaciele nieco się rozluźnili, ale spoglądali na Ciebie, jakby szukali w Tobie ratunku, bądź instrukcji co robić dalej.
-Wiesz wszystko? - Spytałaś, nieco zmieszana. W odpowiedzi otrzymałaś jeszcze większy uśmiech. Mogłoby się wydawać, że to zapoznanie idealne. Ale nie dla Ciebie. Wiedziałaś, że coś się stało, albo stanie. Niemożliwe jest, żeby rodzice byli przepełnieni taką euforią. Rozpoczęła się rozmowa, ale Ty nie brałaś w niej udziału. Twój mózg odmówił posłuszeństwa, a ciało skierowało się do sypialni. Czułaś, jakby ta dyskusja miała wpływ na Twoje dalsze życie. Zaakceptowali Wasz związek, ale coś jest nie tak. Usiadłaś na wielkim parapecie, znajdującym się obok dużego, drewnianego okna. Spoglądałaś na ogród, pełen roślinności. Czasem czułaś się samotna, pomimo tylu przyjaciół. Usłyszałaś, że ktoś się zbliża. Nie oderwałaś wzroku od rodziców, rozpalających grilla w ogrodzie. Ktoś położył dłoń, na Twoim ramieniu. Nie odwróciłaś się, wiedziałaś dokładnie kto to.
-Harry, przepraszam. - Wyszeptałaś, będąc pewna obecności swojego chłopaka. Po czym poznałaś, że to On? Z pewnością po tym przepięknym zapachu perfum, które tak uwielbiałaś.
-Za co? Twoi rodzice są wspaniali. - Usiadł obok Ciebie. Wciąż nie odrywałaś wzroku od grilla, na którym rozpalały się pierwsze, maleńkie przebłyski ognia. Brunet wtopił się w ciszę. Czułaś Jego obecność, przez co nie byłaś już samotna.
-Naprawdę chcesz urządzić grilla z moimi rodzicami? - Powiedziałaś już pewniejszym głosem, zatapiając się w bajecznych szmaragdowych tęczówkach. Tego Ci było trzeba.
-Nie, bo Twoi rodzice wychodzą. Nie wiem jak, ale nam zaufali i stwierdzili, że jesteśmy idealnymi opiekunami. - Zaśmiał się, wypowiadając drugie zdanie. Ukazał rząd białych zębów, a Ty obdarzyłaś go najszczerszym uśmiechem. Tyle dobrych wiadomości jednego dnia. Tyle szczęścia, gdy jest przy Tobie. Jeszcze nigdy nie czułaś się tak pewnie przy nikim. Nawet przy rodzicach. Nie wiedziałaś jak Mu podziękować za to wszystko. Bez namysłu ujęłaś Jego twarz w dłonie, a opuszkami palców gładziłaś policzki. Ujął Twoją dłoń, po czym zatopiliście się w pocałunku. Był spontaniczny, ale pełen miłości i spokoju. Kochałaś Go. Był dla Ciebie idolem, a teraz ideałem. Nie sądziłaś, że kiedykolwiek zakochasz się w osobie, którą wielbią miliony osób, na całym świecie. Nie kochałaś Harre'go Styles'a z One Direction. Kochałaś Harre'go Styles'a z Holmes Chapel. Chłopaka, bez którego w tej chwili nie wyobrażałaś sobie życia. Chciałaś dzielić się z Nim każdym przeżyciem. Każdym szczęściem i niepowodzeniem. Czasami miałaś przebłyski, jak fantastycznym byłby ojcem. Zwinnym ruchem zakończyliście pocałunek, ale pozostałaś w Jego objęciach. Bawił się Twoimi włosami, a Ty wróciłaś do obserwowania grilla. Na dworzu zaczęło się robić ciemniej. Spojrzałaś na zegarek Harre'go. Jest po dwudziestej. Jakim sposobem tak szybko minęło tyle czasu? Nie ważne. Ważne, że jesteś szczęśliwa i nie marnujesz żadnej minuty życia.
-Twoi rodzice już wyszli. Schodzicie? - Do pokoju wszedł Zayn. Czekając na odpowiedź, rozglądał się po pokoju.
-Dajcie nam pięć minut. Zaraz schodzimy. - Mulat się uśmiechnął, po czym wyszedł. Jeszcze chwilę oglądałaś zmagania chłopaków w ogrodzie, po czym coś Ci się przypomniało.
-Harry. - Usiadłaś na chłopaku, który uważnie przyglądał się każdemu Twojemu ruchowi. - Mam pistolety na wodę. - Szybki uśmiech, a po chwili byliście już w garażu. Umiejętne otwarcie pudełka, w którym znajdowało się całe wyposażenie, zajęło Wam kilka sekund. Roześmiani, ale starający się zachować spokój skradaliście się do ogrodu. Chłopcy niczego się nie spodziewali. Poczułaś się jak pięcioletnie dziecko, które zaraz będzie miało ubaw jak nigdy. Powoli otworzyłaś drzwi, próbując nie wybuchnąć śmiechem. Chciałaś być fair, więc jednym ruchem kilka pistoletów, wypełnionych wodą znalazło się obok chłopców. Podnieśli broń. W tej chwili Ty i Harry ciągle przyczajeni, skradaliście się na pole bitwy..


Nowy rozdział! Cieszycie się? ;>
Mam nadzieję, że się podoba. Naprawdę, nie wiedziałam
jak rozstrzygnąć ten rozdział. Z początku nie chciałam tak
szczęśliwego obrotu spraw, ale ponieważ dzisiaj mnie nie było
w szkole, napisałam coś innego :)
Caroline. x

poniedziałek, 18 lutego 2013

It's True

Było już chłodno, lecz Twoje ciało przeszedł ciepły dreszcz. Obróciłaś się. Ujrzałaś przyjaciela, o szmaragdowych oczach, bujnych, czekoladowych lokach i tym uśmiechu, w którym zaczynasz się zatracać. Czy istnieje miłość od pierwszego wejrzenia? Zaczynasz w to wierzyć coraz bardziej. Zwłaszcza, gdy obok Ciebie jest Harry.
-O czym tak myślisz? - Wyszeptał, ustami muskając Twoje ucho. Zaczęło Ci się robić cieplej. Już nie czułaś, że jest chłodno. Teraz było nawet za gorąco.
-O tym wszystkim. O nas. - To drugie wyszeptałaś jeszcze ciszej. Miałaś nadzieję, że brunet tego nie usłyszał. Dlaczego bałaś się Mu powiedzieć? Jest sławny. Może mieć większość dziewczyn. Przynajmniej Ty tak myślisz, co chyba jest błędem. Jesteś w tej mniejszości, która uważa Go za zwykłego człowieka. Człowieka, który ma prawo mieć gorszy dzień, własne poglądy, czy też prywatność. On tego nie miał. Podziwiałaś Go. Może to kwestia przyzwyczajenia?
-Dużo o tym myślałem. Zwłaszcza w szpitalu. - Twoje nadzieje okazały się prawdą. Myślał, a nawet dużo. Czyli nie tylko Tobie zależy.
-O czym konkretnie? - Spytałaś, pełna szczęścia, ale też obaw. Marzysz, żeby być z Nim bliżej, ale przeraża Cię brak prywatności. Gdziekolwiek nie wyjdziesz, wszędzie są reporterzy, zmieniający siedemdziesiąt procent prawdy w fałsz. Wszystko po to, żeby mieć materiał. Materiał na zniszczenie człowieka. Tak to sobie tłumaczyłaś.
-Chciałem coś sprawdzić, ale boję się jak ta druga osoba na to zareaguje. Myślisz, że powinienem spróbować? - Czy powinien spróbować? Myślałaś o tym samym.
-Zawsze trzeba próbować. Lepiej spróbować, a później żałować, niż nie spróbować, a później żałować że się tego nie zrobiło. - Uśmiechnął się jeszcze bardziej, niż przed Twoją odpowiedzią. Uśmiech nigdy nie schodził Mu z twarzy. Widziałaś, że walczy ze sobą. Wahał się, tylko jeszcze nie wiesz dlaczego. W ułamku sekundy drgnął. Ujął Twoją twarz w dłonie i złożył delikatny pocałunek, na Twoich ustach. Czekał, jak na to zareagujesz. Twoje palące pragnienie zmieniło się, w stado motyli, krążących w brzuchu. Kontynuowałaś pocałunek. Czułaś, że to jest On. To jest osoba którą kochasz. Miłość, od pierwszego wejrzenia? Uwierzyłaś w to bez oporów. Właśnie to przeżywasz. Jeszcze nigdy się tak nie czułaś.
-Kocham Cię. - Wyszeptał, zakończywszy pocałunek.
-Kocham Cię. - Powiedziałaś. Ciepły powiew wiatru, nieznacznie rozwiał Twoje włosy. Przytuliłaś Harre'go. Stałaś w Niego wtulona, spoglądając w górę. Babcia wiedziała od początku. Tylko skąd wiedziała, że się spotkacie? To, że lubiła One Direction musiało mieć jakieś głębsze znaczenie. Czy to jest właśnie to znaczenie? Tak właśnie myślałaś. Odnalazłaś miłość, przez zderzenie z drzwiami. Wszystko zaczęło się po śmierci babci. Rozdział się kończy, lecz historia dopiero się zaczyna. Ona naprawdę musi mieć jakiś wpływ, na to co się dzieje.
-Może chodźmy do Nich. - Brunet pokazał na dom, z którego dobiegały śmiechy. Przytaknęłaś Mu, a On wziął Cię na ręce. Wtuliłaś się w Jego tors, pozwalając powiewom wiatru rozwiewać Twoje włosy. Cała promieniałaś. Śmiałaś się, pomimo kilku pytań, które podsuwał Ci umysł. Teraz to jest bajka, ale co będzie później? Co będzie gdy już wszyscy się dowiedzą? Dowiedzą o Was. O fakcie że Harry Styles jest z dziewczyną, której nikt nie zna. Będzie ukrywał Waszą znajomość, czy ukaże ją światu? Mnóstwo pytań, które za każdym razem nieskutecznie odpychałaś. Nie chciałaś myśleć. Co chwilę Twoje szczęście przeradzało się w większej mierze w melancholię. Zasiedliście do stołu. Nie chciałaś jeść. Nie byłaś głodna. Chłopcy patrzyli się na Ciebie z troską i zaniepokojeniem, więc ostatecznie skusiłaś się na sałatkę. Usiłowałaś Im pokazać, że wszystko jest dobrze. Prawie się udało.
-(T.I.), możemy porozmawiać? - Zayn. On zawsze wydawał się osobą, która po prostu czyta w myślach. Kiwnęłaś głową, odchodząc z Nim do ogrodu. Znowu..
-Co się dzieje? - Spytał, opierając się o próg grilla. Patrzył Ci głęboko w oczy. Nie mogłaś skłamać, każda próba przekonania Go by nie wyszła. Był pewny, że coś się dzieje.
-Nie skłamię, nie potrafię. - Zawiesiłaś głos, wtapiając spojrzenie w brązowe tęczówki mulata. - Boję się. Jestem szczęśliwa, ale co chwilę nachodzi mnie milion myśli, co by było gdyby.. - Nie skończyłaś. Nie mogłaś. Jakaś część Ciebie bała się zupełnej szczerości. Chłopak podszedł, po chwili Cię przytulając.
-Spokojnie. Każdy ma chwile zwątpienia. Ale to przejdzie. Pomyśl, że jeśli się nie przełamiesz strach będzie zwyciężał za każdym razem. - Mówił naprawdę mądrze. Niby to Liam był najpoważniejszy, ale Zayn potrafił przemówić do rozsądku. W każdym z tej piątki było coś wspaniałego. Każdy posiadał to swoje coś. Rozluźniłaś się, powoli przeganiając złe myśli.
-Dziękuję. - Przytuliłaś Go mocniej. Po chwili znów siedziałaś przy stole, już w bardziej naturalnej postaci. Skończyliście jeść. W trakcie sprzątania usłyszałaś otwierające się drzwi.
-Poznajcie moich rodziców. - Oznajmiłaś, uważnie obserwując jak Harry skamieniał. Chwyciłaś Go za dłoń, a drugą poprawiałaś te bajeczne loki. Lekko się uśmiechnął. Nie uwierzyłaś Mu, że wszystko jest dobrze. Wiedziałaś, że spotkanie z rodzicami, a zwłaszcza z ojcem swojej dziewczyny jest najgorsze. Drzwi od kuchni otworzyły się. Ujrzałaś swoich rodziców, uważnie przyglądającym się każdemu chłopakowi. Nikt się nie odzywał.
Miałaś ochotę uciec..


Po raz pierwszy rozdział jest taki długi :)
Obiecuję, że wszystkie rozdziały będą zbliżone
długością do tego, chyba że zdarzą się dłuższe, np.
po dłuższej nieobecności :)
Koniecznie piszcie co sądzicie, bo zdanie
czytelniczek jest dla mnie najważniejsze ;>
Ps. Wiem, że miały być rzadziej, ale ten
rozdział nie dawał mi spokoju, więc dodałam :3

Caroline. x

sobota, 16 lutego 2013

Burning Desire

Siedziałaś, oglądając tatuaże Harre'go. Opuszkami palców przejeżdżałaś po każdym pytając, czy ma jakieś głębsze znaczenie. Za każdym razem w odpowiedzi otrzymywałaś ciepły uśmiech i tłumaczenie. Jesteście sami. Chłopcy już pojechali zaznaczając, że przyjadą jutro z samego rana. Wtedy Go wypisują.
-Dostałam ją od babci. - Zauważyłaś, że brunet uważnie przygląda się Twojej bransoletce. Uśmiechnął się zalotnie, na co Ty poczułaś jakieś palące pragnienie bycia z Nim jeszcze bliżej. Wariactwo. Jeszcze niedawno sobie tłumaczyłaś, że jest za wcześnie. A teraz? Te chwile ciszy, spędzone w szpitalnym łóżku Was zbliżyły. Kolejny raz zaciągnęłaś się boskim zapachem perfum, nie odrywając od Niego wzroku. Za każdym razem gdy poprawiał włosy, uśmiechał się, czy też wykonywał najmniejszy ruch, robiło Ci się przyjemnie ciepło na sercu. Spojrzałaś na wyświetlacz telefonu. Dochodzi dziesiąta w nocy. Dokładnie za jedenaście godzin Harry opuści szpital, rozkoszując się ponownie możliwością wolnej woli, w pójściu gdziekolwiek.
-Powinnaś pójść spać. Zobaczymy się z rana. Jedź do domu. - Wiedział, czuł, czy po prostu wyglądałaś na senną?
-Z samego rana wracam. Do zobaczenia, Hazz. - Przytuliłaś chłopaka, po chwili oddalając się, dość wolnym krokiem. Z każdym metrem dalej od Niego, czułaś jak samotność zaczyna nad Tobą dominować. Walczyłaś z tym, lecz na próżno. W tej chwili zdałaś sobie sprawę z jednego. Nie możesz bez Niego żyć. Ze szpitala wróciłaś z tatą, który akurat kończył zmianę. Nie pytał o nic, tylko jechał, uważnie patrząc na drogę. To nawet lepiej. Jeszcze długo po powrocie do domu myślałaś o uczuciach, które Cię przepełniają. Smutek, gdy coś Mu się dzieje. Radość, gdy jest szczęśliwy. Poczucie samotności, gdy jesteście dalej. Ciekawe czy On też się nad tym zastanawia. Myślałaś tak chyba do północy, nie mogąc zasnąć. W końcu zmęczenie wygrało. Zasnęłaś. Promienie słoneczne, delikatnie opadały na Twoją twarz. Otworzyłaś oczy, spoglądając na zegarek. Masz godzinę, zanim Go wypiszą. Biegiem udałaś się do łazienki, a następnie do kuchni.
-Za dziesięć minut jadę do pracy. - Kątem oka zauważyłaś ojca, wchodzącego do kuchni.
-Jadę z Tobą. - Oznajmiłaś, nie mogąc doczekać się spotkania z Harry'm. Dokończyłaś śniadanie i poganiając tatę, wyszłaś z domu. Dojazd zajął Wam kwadrans. Przy recepcji czekało już całe One Direction.
-Witam wśród żywych. - Przytuliłaś wszystkich po kolei, kierując słowa do Hazzy. Przed Tobą stało pięć, szczęśliwych osób. Znowu zrobiło Ci się ciepło. Wróciło też to palące pragnienie, z którym nie mogłaś sobie poradzić. Rozpływałaś się za każdym razem, gdy brunet obdarzał Cię uśmiechem, ukazując dołeczki w policzkach. Jeszcze nigdy nie towarzyszyło Ci tak fantastyczne uczucie.
-Może wpadniecie do mnie? Lepiej się poznamy. - Zaproponowałaś, a po pięciu minutach jechaliście już w kierunku domu. Nikogo nie ma, więc nie będzie szczególnego problemu. Często byłaś sama w domu, zwłaszcza gdy były wakacje. Wtedy rodzice mają najwięcej pracy, a Ty masz najwięcej wolnego czasu. Nie zawsze spotykałaś się z przyjaciółmi. Czasami lepiej zamknąć się w pokoju, włączyć muzykę i porozmyślać o wszystkim. Zawsze miałaś jeszcze babcię, ale teraz odeszła. Czułaś, że na Jej miejsce wkroczył właśnie chłopak, jeszcze wczoraj leżący w szpitalu.
-Głodni? - Spytałaś, przekraczając próg domu.
-Zawszeee.. - Blondyn wydał się zmęczony, ale i rozbawiony. Bez oporów udałaś się do kuchni, przygotowując jakieś przekąski i sałatkę. Lubiłaś gotować od dziecka. Teraz często Ci się to przydaje, bo prawie zawsze gotujesz sama.
-Pomóc? - Spytał Harry, wchodząc do kuchni.
-Nie, już kończę. - Uśmiechnęłaś się, nie przerywając przygotowania potraw.
-Myślałem, że nie spotkam lepszego kucharza ode mnie. Pokłony. Ale pomogę Ci nosić. - Chwyciliście półmiski, po chwili stawiając je w salonie, który utrzymany był w odcieniach beżu, bieli i ciemnego drewna. W pewnej chwili wyszłaś do ogrodu, chcąc się zastanowić nad tym wszystkim. Spojrzałaś w górę. To zawsze dodawało Ci otuchy, odkąd babcia odeszła. Czułaś, że się uśmiecha tam, z góry. Przypomniały Ci się słowa z listu "Ale pamiętaj, obserwuję Cię tam, z góry. Mam nadzieję, że któregoś dnia zobaczę przy Tobie osobę, którą naprawdę kochasz, z wzajemnością." Czy to mógł być Harry? Znacie się krótko, naprawdę. Z drugiej strony, Twoi dziadkowie też nie znali się długo, a stworzyli przepiękną parę. Ułamek sekundy, w którym wyczułaś bajeczne perfumy. Poczułaś też, że ktoś przytula Cię od tyłu, kładąc na talii dłonie. Obróciłaś się..

Robię Wam niespodziankę, dodając wcześniej :)
Jest powód.. Może zajść możliwość, że będę dodawać
rzadziej rozdziały. Z jakiego powodu? Uświadomiłam sobie,
że w takim tempie wszystko się zakończy dość szybko.
A drugim powodem jest szkoła. Nie jest źle, ale miło jest
patrzeć na zdziwienie nauczycieli, gdy nagle oceny skaczą
w górę.. Ale obiecuję, że będę się starać pisać nieco dłuższe rozdziały :) Chociaż w porównaniu do pierwszego czy drugiego, ten jest długi..
I to chyba na tyle.
Caroline. x

piątek, 15 lutego 2013

I Wanna Stay

Strach, ból, cierpienie. Dreszcze, przeszywały całe Twoje ciało. Po prostu się bałaś. Bałaś się o Niego. Zaufał Ci, rozjaśniając Twój dzień. A teraz jest w szpitalu. Co się stało? Jeszcze niedawno Go widziałaś. Czuł się dobrze, był zdrowy. Wypadek?
-G..gdzie leży Harry Styles? - Byłaś cała roztrzęsiona. Pewnie wyglądasz, jakbyś uciekła ze szpitala psychiatrycznego. Blada, bez umiejętności wysłowienia się.
-Sala numer siedemnaście, pierwsze piętro. - Recepcjonistka wydała się miła. Chyba wiedziała, że On coś dla Ciebie znaczy. Ruszyłaś w stronę schodów. Szpital jest piękny, z akcentami zieleni. Od kiedy szpitale tak wyglądają? Żałowałaś, że Anne musiała jechać na mecz. Nie mogła tego odwołać. Ta rozgrywka jest zbyt ważna. Czułaś się trochę jak Ona, na boisku. Musisz wyminąć innych i trafić do bramki. Wtedy zwyciężysz. Chwiejnym krokiem weszłaś na oddział.
-Zaraz sobie pomyślą, że jestem pijana. Idź prosto! - Skarciłaś się, szepcząc pod nosem. Ruszyłaś już bardziej pewnie, co chwilę walcząc ze sobą. Ujrzałaś widok, którego obawiałaś się najbardziej. Czterech chłopaków, którzy właśnie zaczęli Cię obserwować. Nie wiedzą kim jesteś, choć wiedzą że nie jesteś fanką, ani reporterką. Nie wpuścili by Cię tu. Chociaż z drugiej strony, Twój tata tu pracuje. To z pewnością pomogło. Stanęłaś na przeciwko chłopców. Chyba nie wiedzieli jak zacząć, a Ty nie pozostawałaś Im dłna. Jeden z nich skinął głową, wskazując na drzwi. Uśmiechnęłaś się lekko, wymijając Ich szybkim ruchem. Weszłaś do pokoju, utrzymanego w kolorze błękitu. Gdzieniegdzie stały jakieś drobne roślinki, ale Twoją uwagę przykuł głównie On. Podeszłaś, chwytając Go za dłoń. Siedziałaś przy Nim bawiąc się Jego ręką. W pewnym momencie uścisk się zacisnął. Padłaś na kolana, chcąc patrzeć mu prosto w oczy, które powolnym tempem się otwierają.
-(T.I.), co Ty tu robisz? - Widać, że wydawanie z siebie jakichkolwiek dźwięków sprawia mu ból. Ucałowałaś Go w bujne loki, wracając do poprzedniej pozycji.
-Po prostu jestem. Chyba nie myślałeś, że pozwolę Ci tu siedzieć samemu? Zanudziłbyś się. - Uśmiechnął się. Bez słowa wstałaś, podchodząc do drzwi. Nie minęła sekunda, a w pokoju było całe One Direction.
-Udusicie Go. - Zaczął mulat. - Skąd się znacie? - Właśnie padło pytanie, którego się obawiałaś najbardziej. Powiedzieć Im prawdę? Dlaczego miałabyś kłamać?
-Długia historia. Przyjaźnimy się. - Z opresji wyratował Cię Harry. Jego głos był już głośniejszy, lecz w dalszym ciągu zachrypnięty. Taka już Jego uroda.
-Z pewnością. Jakoś nie widzę tutaj innej dziewczyny, z którą się kolegujesz. A po drugie, Ona była bliska rozpaczy. Gdy weszła na oddział chwiała się na nogach! - Wtrącił blondyn, lecz reszta momentalnie Go uciszyła. Więc widzieli. Nieznacznie się zarumieniłaś, ruszając w stronę Hazzy. Usiadłaś na skraju Jego łóżka, gładząc Go po ręce. Blondyn wydusił ciche "Widzicie?", ale pewnie nikt poza Tobą tego nie słyszał. Masz bardzo dobry słuch, co zazwyczaj okazuje się przydatne.

-Wiem o co spytacie, więc już mówię. - Twój poszkodowany przyjaciel chyba wiedział, że każdy boi się zapytać pomimo, że chce wiedzieć. - Tak minimalnie wpadłem pod samochód. - Zaśmiał się. Czy Jego powaliło? Jak można minimalnie wpaść pod samochód? Miliard pytań zaprzątało Twój umysł, ale się uspokoiłaś. Spojrzałaś prosto w szmaragdowe oczy Hazzy, zupełnie się w nich zatracając. Teraz liczył się dla Ciebie tylko On. Nawet zapomniałaś o fakcie, że znacie się tak krótko, a obok was stoi czwórka Jego najlepszych przyjaciół, których zapewniacie że nic poza przyjaźnią Was nie łączy. Póki co chyba tak jest. Niemożliwe jest, żebyście po takim czasie znajomości byli razem. Pomimo, że promieniałaś gdy tylko Go widziałaś. Nawet w ciągu ostatnich kilkudziesięciu minut, podczas których nikt nie był pewny co się stało. Pomyślałaś, że kiedyś może wam się udać.. Momentalnie wyrzuciłaś to spostrzeżenie, znowu patrząc prosto w te zielone oczy, które Cię momentalnie uspokajały. Zrobiło Ci się ciepło na sercu, patrząc na spokojną i szczęśliwą twarz Harre'go.

W końcu udało mi się napisać w miarę długi rozdział :)
Jeszcze jedno, jeśli ktoś ma jakieś propozycje co do
prowadzenia tego bloga, to z uśmiechem przyjmę każdą
radę. To chyba na tyle :3
Caroline. x

środa, 13 lutego 2013

I Can't Believe

Ciepły, letni powiew wiatru nieznacznie rozwiewał Twoje delikatne loki. Jeszcze chwilę temu było tak głośno, a teraz... tak cicho i spokojnie. Istna sielanka. Otworzyłaś oczy. Przed Tobą siedział chłopak, uważnie Ci się przyglądając. W Jego oczach widziałaś smutek, gorycz, cierpienie i zmartwienie. Spojrzał na Ciebie, ledwie zauważalnie unosząc kąciki ust.
-Przepraszam. - Ten zachrypnięty głos. Znasz Go, a nawet jesteś pewna czyj jest. Nigdy nie przypuszczałaś, że spotkasz się ze swoim idolem w takich okolicznościach.
-Nie przepraszaj. Co się stało? Wyglądasz.. - Zawiesiłaś głos, gryząc się w język. Brunet nawet minimalnie nie zmienił wyrazu twarzy, tylko westchnął.
-Źle? Wyglądam okropnie? Wiem o tym. Po prostu moja była chce mnie zniszczyć. - Patrzył w przestrzeń. Był nieobecny. Martwiłaś się. Powinnaś? Nie przejmowałaś się, że znasz Go kilka minut. Dla Ciebie liczyło się że to jest Twój idol, którego nie zostawisz. Impulsywnie Go przytuliłaś. Nie myślałaś, robiłaś to co uważałaś za dobre.
-Harry. - Przedstawił się, zaciskając Cię w uścisku.
-(T.I.) - Odpowiedziałaś, odgarniając niesforny kosmyk włosów w tył. Spojrzałaś w górę. Słońce wprost raziło, co w Londynie często się nie zdarza. Uświadomiłaś sobie, że właśnie tkwisz w uścisku ze swoim idolem. Nie czułaś się głupio, bo wiedziałaś że poprawiasz Mu humor. Polubiłaś Go. Jedyną obawą było, żeby ktoś nie zrobił wam zdjęcia. Wybuchłaby afera, a Harry jeszcze bardziej by się zamartwiał.
-Może chcesz się przejść? - Zaoferował, a Ty coraz bardziej topiłaś się w Jego szmaragdowych oczach.
-Z Tobą? Zawsze. - Zaśmiałaś się. Krążycie tak chyba pół godziny, rozmawiając o wszystkim, a zarazem o niczym. Wiesz już o Nim chyba wszystko. Zaczęło się ściemniać. Brunet zaoferował, że odprowadzi Cię do domu. Pod domem nie mogliście się rozstać, ale Hazz musiał wracać. Krótki buziak w policzek na pożegnanie, po którym odszedł. Odprowadziłaś Go wzrokiem, otwierając drzwi od domu. Rodziców nie ma. Nie zdziwił Cię ten fakt. Często musieli wychodzić, nawet wieczorami. A może chcieli oswoić się z faktem śmierci babci? Przecież by zadzwonili. Usiadłaś w fotelu, włączając jakiś kanał muzyczny zadzwoniłaś do Anne. Musiałaś Jej o wszystkim opowiedzieć. Nie upłynęło dwadzieścia minut, a już rozległo się pukanie do drzwi. Następna godzina minęła Wam na streszczeniu sobie dnia, po czym włączyłyście laptopa, wchodząc na strony plotkarskie. Jeden nagłówek przykuł Twoją uwagę. "Z ostatniej chwili! Jeden z członków One Direction jest w szpitalu." Zamarłaś. Pomyślałaś, że to może być plotka, pomyłka, czy cokolwiek innego. Myliłaś się. W jednej chwili, Twój świat się zawalił. Dlaczego On?


Jest rozdział drugi :)
Znowu wyszedł krótki, ale nie chciałam przeciągać..
Czekam na jak najbardziej szczere opinie :)
Caroline. x

poniedziałek, 11 lutego 2013

Always Remember

Słychać cichą, naturalną melodię. Ptaki śpiewają, wiatr szumi, wszystko wydaje się piękne, choć takie nie jest. Dziś jest pogrzeb. Pogrzeb babci, z którą spędzałaś tyle czasu, którą darzyłaś zaufaniem, która była tak jak Ty, fanką One Direction. Zabawne, czyż nie? Musiało wyglądać komicznie, gdy kobieta w starszym wieku śpiewa piosenki boy's-band'u. To w niej ceniłaś. Nigdy niekończące się szczęście, którym razem zarażałyście ludzi. Spojrzałaś na trumnę, która właśnie znalazła się w grobie. Płakałaś, lecz teraz poczułaś, że nie możesz. Babcia by tego nie chciała. Ostatni raz rzuciłaś spojrzeniem na trumnę, powoli zakrywaną przez marmur. Na Twoją twarz, padały promienie słoneczne, przez co lekko mrużyłaś oczy. Spojrzałaś na stojącą obok mamę. Po Jej twarzy spływała jedna łza. Dawała Ci przykład, pomimo że to właśnie Ona straciła matkę. W sumie czułaś się podobnie. Czułaś jakby część Ciebie nagle umarła. Odeszła tak niespodziewanie, a to boli najbardziej. Ludzie zaczęli się rozchodzić. Zostałaś z rodzicami, którzy chcieli już wracać.
A może nie chcieli, żebyś Ty tu siedziała?
- Idźcie już. Zaraz do Was dojdę. - Odeszli bez słowa. Wyciągnęłaś z czarnej, skórzanej torby pakunek. Babcia podarowała Ci go pół roku temu. Miałaś Go otworzyć, gdy już odejdzie. Nie chciałaś słuchać o Jej śmierci, ale ostatecznie go wzięłaś. Pociągnęłaś za różową wstążkę. Dłonie zaczęły Ci się trząść. Nie z zimna, lecz ze strachu. Delikatnie odłożyłaś górną część pudełka na bok, uważnie przyglądając się zawartości. Ujrzałaś list i bransoletkę. Wzięłaś głęboki oddech, w myślach czytając list. "Nigdy nie płacz, ani się nie martw. Zwłaszcza z mojego powodu. Skoro to czytasz, nie ma mnie już przy Tobie. Ale pamiętaj, obserwuję Cię tam, z góry. Mam nadzieję, że któregoś dnia zobaczę przy Tobie osobę, którą naprawdę kochasz, z wzajemnością. Głowa do góry! Przecież wiesz że byłam chora. Dobra, koniec tej paplaniny, bo to do mnie niepodobne! Pamiętaj, że zawsze jestem z Tobą. Duchem i sercem. Całuję i ściskam, Twoja kochana babcia." Zrobiło Ci się cieplej na sercu. Przecież Ona mówi prawdę. Duchem i sercem, zawsze jest i będzie przy Tobie. Spojrzałaś na bransoletkę. Lilou, na różowym, cienkim sznurku, zaś na nim złote serce z wygrawerowanym "Love", złota sowa z grawerem "Hope" i złota gwiazdka, z grawerem "Destiny". Miłość, nadzieja i przeznaczenie. Ostatni raz spojrzałaś na grób, po chwili oddalając się w stronę wyjścia z cmentarza, po drodze zakładając bransoletkę.
-Przejdę się. - Uśmiechnęłaś się w stronę rodziców, którzy gestem zapraszali Cię do samochodu. Miałaś na sobie ciemne spodnie, czarne Converse i niebieską koszulę, więc spokojnie mogłaś przespacerować się ulicami Londynu, nie zwracając na siebie szczególnej uwagi. Mijałaś kolejne alejki, popijając kawę waniliową. Przypomniało Ci się, że gdy wraz z babcią szłaś tą aleją wpadłaś na otwierające się drzwi. Na szczęście było to bardziej zabawne, niż bolesne. Dostałaś sms'a od Anne. Bez zastanowienia zagłębiłaś się w iPhon'ie, nie patrząc na drogę. To był błąd. Znów wpadłaś na te same drzwi, tylko że teraz to bardziej odczułaś. Przed oczami miałaś zaćmy, doskonale wiedziałaś jak to się skończy. Straciłaś przytomność...



Witam wszystkich serdecznie!
Rozdział pierwszy! Jest krótki, ale nie chciałam od razu się rozpisać,
tak jak planuję to w dalszych rozdziałach :)
Koniecznie piszcie co sądzicie. Wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna!
Caroline. x

niedziela, 10 lutego 2013

Prologue & Heroes

Czy możliwe jest, że ktoś kto już nie żyje może
wpłynąć na nasze życie? To brzmi nieprawdopodobnie,
lecz jest w tym trochę prawdy. W każdej bajce,
bądź legendzie jest ta mała kropla prawdy.
Bez tej jednej kropli, kwiat nie rozkwitnie.
Im jest ich więcej, tym łatwiej napełnić jest dzban,
który ludzie nazywają wiedzą.
Ale czy naprawdę możliwe jest, że zmarli rozświetlają
czy też ściemniają nasze życie? O tym musimy zdecydować
już sami. W jaki sposób? Wystarczy uwierzyć,
bądź zwątpić.


***

Bohaterowie :



W tej bajce, główną rolę grasz właśnie Ty.
Jesteś szesnastoletnią dziewczyną, o jasnych włosach,
zielonych oczach i szczerym uśmiechu.
Uwielbiasz jeździć konno i oglądać
mecze piłki nożnej. Twoimi idolami,
są chłopcy z One Direction.
Uwielbiasz Ich, już od czasów xFactor.
Twoja mama jest redaktorką gazety,
przez co często wyjeżdża.
Twój tata jest wiecznie zapracowanym,
chirurgiem. Pomimo że nieczęsto bywa
w domu, stara się jak najczęściej znajdywać
dla Ciebie czas.


&


Anne jest Twoją przyjaciółką, od czasów gdy miałaś
dwa, czy też trzy lata. Pomimo że dość różnicie
się wyglądem, macie podobne zainteresowania.
Anne również jeździ konno, lecz większą
wagę przywiązuje do piłki nożnej,
ponieważ jest napastniczką w lokalnej drużynie.
Jej mama prowadzi własny salon fryzjerski,
zaś ojciec jest prawnikiem.
Ma siedmioletniego brata, Andree.