środa, 26 czerwca 2013

Warrior

& Twoja perspektywa &


 Chłodne powiewy wiatru drażniły moją twarz, przywołując na policzki słaby róż. Brunet obejmował mnie ciepłym ramieniem, co chwila na mnie zerkając. "Chyba pora już iść", pomyślałam. Podeszłam bliżej grobu, i opuszkami palców przejechałam po nieskazitelnym marmurze. Ucałowałam wewnętrzną część mojej prawej dłoni i przymykając oczy, odwróciłam ją w stronę spoczywającej babci. Uśmiechnęłam się lekko, odwracając się do Harre'go. 
-Jedziemy? - Spytał swoim zachrypniętym głosem, łącząc nasze dłonie. Odpowiedziałam mu spokojnym pokiwaniem głowy, wtapiając spojrzenie w swoje buty. Szliśmy w ciszy. Każde z nas musiało przemyśleć kilka rzeczy. Co teraz będzie? Jak sobie poradzimy? W moim umyśle tkwiła nieśmiała nadzieja, że jednak nam się uda. Że przełamiemy niektóre granice, złamiemy tę górę lodową na pół. Przepłyniemy środkiem oceanu, ciesząc się swoimi tęczówkami. Bo teraz my jesteśmy wojownikami. Nie poddamy się. Oni mogli wygrać bitwę, ale my wygramy wojnę. To jest fakt, w który wierzę.
-Gdzie się kierujemy? - Spytałam, obserwując jak zielonooki otwiera przede mną drzwi do samochodu. Z uśmiechem wsiadłam do środka patrząc, jak jego sylwetka powoli okrąża pojazd, by wreszcie usiąść obok mnie.
-Kilka rzeczy się zmieniło... - Przeciągnął, odpalając silnik. Przełknęłam cicho ślinę i przygryzając dolną wargę, spojrzałam na chłopaka. - Wszyscy chcą się ustatkować. Zamieszkamy oddzielnie. - Dodał cicho, wjeżdżając na ciemny asfalt. W pewnym sensie rozumiałam jego zmartwienia. Mogli się bać, że każdy pójdzie swoją drogą. Że zespół się rozpadnie. Że skończą robić to, co naprawdę kochają. Śpiewać, być dla fanów. To byłby dla nich cios prosto w serce. Wiedziałam, że wiele się zmieni, ale One Direction się nie skończy. Chłopcy na zawsze pozostaną w sercach innych. Chciałabym, żeby te wszystkie problemy się skończyły. Żeby skupili się na karierze nawet, jeśli mają zamieszkać oddzielnie. 



& Perspektywa Anne &


 Tak wiele czasu już minęło. Tak dawno już jej nie widziałam. Może to, co się właśnie dzieje przywoła ją do mnie ponownie? Przecież ona będzie ciocią. Jestem od niej starsza, będę miała dziecko. Oparłam się o drzewo, obok posiadłości chłopaków. Poprawiłam moje włosy, układając dłonie na nieco widocznym brzuchu. W oddali zauważyłam samochód Kędzierzawego. Uśmiechnęłam się pod nosem, jednocześnie przepełniając się strachem. Co jej powiem? "Hej, jestem w ciąży, co u ciebie?", zakpiłam w myślach. A może sama zauważy?
-Anne? - Usłyszałam jej delikatny głos, na który podniosłam głowę. Po chwili jej sylwetka wyłoniła się z czarnego pojazdu, nieśmiało zmierzając w moim kierunku. Chciałam uciec, znaleźć się w swoim domu. Ale chyba tak nie postępuje dorosła, dojrzała osoba.
-Jak ja cię dawno nie widziałam. - Wyszeptałam, z bólem spoglądając na przyjaciółkę. Tyle czasu bałam się odezwać. Nikt nie wiedział, co się dzieje. Maskowałam ból sztucznym uśmiechem, a blizny zwinnie skrywałam pod ubraniami, bądź makijażem. Tak, zraniłam siebie samą. Tak, nie poradziłam sobie. Wiele razy chciałam zadzwonić, napisać. Odizolowałam się od wszystkich. Ojca dziecka... nie ma. Po prostu go nie ma. 
-Może wejdziesz? - Z moich przemyśleń wyłonił mnie głos (T.I.), spoglądającej na mnie z nadzieją w oczach. Po mojej twarzy spłynęła pojedyncza łza, po czym z całej siły przytuliłam przyjaciółkę. Była dla mnie oparciem. Na sam widok jej uśmiechu moje serce przepełnia się szczęściem. Co dopiero fakt, że nic się nie zmieniło. Przynajmniej do momentu, w którym śmiało się ode mnie odsunęła, zapuszczając spojrzenie w moim brzuchu.
-Anne... Czy ty... - Przeciągała, jakby zabrakło jej słów. Nie dziwiłam się. Nie powiedziałam jej o tym. Po prostu skryłam twarz w dłoniach czując, jak ktoś po chwili je zsuwa. - Spokojnie, nigdy cię nie opuszczę. - Złożyła kilka słów w całość, zamykając mnie w ciepłym uścisku. Moje oczy się przeszkliły, zaś na usta wkradł się uśmiech. Nie sądziłam, że ona tak cudownie to przyjmie...



Powróciła Anne! 
Chyba nikt nie myślał, że tak po prostu zapomnę o jednej, 
z domniemanych głównych bohaterek? :3
Jak Wam się podoba ten rozdział?
Wiem, dawno nie było rozdziału, ale tak wyszło.
WYBACZCIE :C
Lots of love,
Caroline. x 

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Childhood

& Twoja perspektywa &


Słońce skrywało się za czarnymi niczym atrament chmurami. Temperatura gwałtownie spadła, a wiatr zaczął wiać mocniej. Moje włosy falowały, unosząc się na chłodnych powiewach powietrza. Przymrużyłam oczy, pozwalając moim długim rzęsom rzucić nieśmiały cień na moje policzki. Wypuściłam cicho powietrze, gdy tylko weszłam na teren cmentarza. Nerwowo ściskałam mój ciemny płaszcz palcami, okazując moje wewnętrzne uczucie. W drugiej dłoni niosłam kilka czerwonych róż, związanych białą nicią. "Tak dawno mnie tu nie było", pomyślałam, stając przed grobem matki mojej rodzicielki.
-Cześć babciu. - Uśmiechnęłam się słabo, spuszczając wzrok. Czułam się jak na skazaniu. Wcześniejsze szczęście że ją odwiedzę zniknęło. Przecież ona nie żyje. To jest grób. To, że za mną rozmawia jest wymysłem mojego wyobraźni. Powolnym ruchem włożyłam bukiet pachnących jeszcze kwiatów w wyrzeźbiony z marmuru, ozdobny flakon. Odgarnęłam pasmo włosów za lewe ucho, siadając na ławce. Moje oczy się zaszkliły, zaś serce zwolniło rytm bicia. Kiedyś wszystko było łatwiejsze. Każdego dnia czerpałam z życia coraz więcej, nie przejmując się tym, co zdarzy się nazajutrz. Teraz jest inaczej. Żyję w nadziei, że coś się odmieni. Że los się do mnie uśmiechnie, serce wskaże mi jasną drogę w życiu. Od pewnego czasu każdy dzień się powtarza. Nic się nie dzieje, a moja dusza umiera. Umiera z braku szczęścia, spełnienia i miłości.


& Perspektywa Harre'go &


W ciszy przeglądałem nasze stare, a nawet prawie wczorajsze zdjęcia. Nigdy nie sądziłem, że to właśnie tak się skończy. Że pewnego dnia to się rozpadnie. Zapiąłem małą, czarną walizkę, po czym zniosłem ją na dół. Na dole siedział tylko Niall, standardowo coś jedząc.
-Gdzie wszystkich wywiało? - Mruknąłem w jego stronę, zakładając trampki. Blondyn tylko spojrzał na mnie smutno, odkładając jedzenie na bok.
-Nie będziemy już razem mieszkać. - Spojrzałem na niego pytająco, zaś on posłał mi słaby, wymuszony uśmiech. - Wszyscy chcą się usamodzielnić. - Dodał, zaś ja w jednej chwili go nie zrozumiałem. Przecież to było logiczne, że kiedyś wszyscy zamieszkamy oddzielnie.
-Niall... - Przeciągnąłem, siadając obok przyjaciela. - Wiedziałeś, że to kiedyś nastąpi. One Direction nie będzie trwało wiecznie. Ale to, że się wyprowadzamy nie oznacza końca zespołu. - Posłałem mu pocieszające spojrzenie, zerkając na swoje palce. W jednej chwili miliard sztyletów zostało wbitych w moje serce. Oni wszyscy mają z kim dzielić życie, a ja? Zawsze sprawy z dziewczynami wychodziły mi najgorzej. Zawsze stało się coś, co musiało nas rozdzielić. Niekoniecznie z mojej winy, aczkolwiek często z winy Modest!. Nienawidziłem faktu, że nie mogłem się zakochać. Nie jestem przecież robotem, prawda? Potrzebuję miłości, jak każdy inny. Nie mieli problemu z resztą chłopaków. To jest niesprawiedliwe.
-Idź do niej. - Usłyszałem głos Zayn'a, wychodzącego z kuchni. Mulat usiadł obok nas, wtapiając w nas swoje spojrzenie. - Jest na cmentarzu, u babci. - Dodał, włączając telewizor. Spojrzałem na niego zdziwiony, szturchając bruneta w bok. - Perrie z nią rozmawiała. - Mruknął, na co ja momentalnie wstałem z kanapy. Zgarnąłem z wieszaka mój płaszcz, i zabrałem klucze od samochodu. Bez słowa wybiegłem w stronę garażu błagając w myślach Boga, żeby nie było jeszcze za późno.  


& Twoja perspektywa & 


 Bezmyślnie bawiłam się palcami, próbując opanować tysiące myśli, kłębiących się w mojej głowie. Przecież wszystko jeszcze może być dobrze. Możemy spróbować przekonać Modest!, posłuchać się głosu serca. Powiedziałam jedno, zaś poczułam drugie. Gdy jestem przy nim, moje serce bije szybciej. Moje oczy promienieją, a w brzuchu lata miliard kolorowych motyli. Uśmiech wkrada się na usta, poprawiając nawet najbardziej ponury dzień. W jego przypadku jest tak samo. Znam go i myślę, że wiem co on czuje. 
-Oni nie wiedzą, o tych nieprzespanych nocach. - Do moich uszu dobiegł znany głos, którego nie mogłam za nic odrzucić. Moje ciało przeszedł dreszcz, jednakże się nie odwróciłam. - Oni nie wiedzą o tym, co nas łączy. - Przygryzłam lekko dolną wargę, rozpoznając ten zachrypnięty głos. Do moich oczu napłynęły łzy, i powolnym ruchem się odwróciłam. - Oni myślą, że to tylko młodzieńcze zakochanie. - Gdy tylko się odwróciłam, ujrzałam moje ukochane zielone tęczówki, połączone z wyrazem bólu na twarzy. Wstałam z ławki. Odgarnęłam włosy, robiąc pierwszy, krótki krok w jego stronę. - Oni nie wiedzą, że to miłość. - Dopowiedział, z nadzieją spoglądając w moje tęczówki. W tej chwili nie myślałam o tym, że jesteśmy na cmentarzu. Impulsywnie zaczęłam biec, pod koniec z płaczem wtulając się w ciepły tors bruneta. Spojrzałam na niego z przerażeniem i szczęściem, zaś on z uśmiechem odgarnął włosy z mojej twarzy. Z każdą sekundą ośmielał mnie swoim spojrzeniem, wywołując iskierki w moich oczach. Lekko musnął moje usta upewniając się, czy wszystko jest dobrze. Gdy tylko poczułam jego malinowe wargi na moich, niechętnie je odsunął. Objął mnie ciepłym ramieniem, zaś ja pomyślałam, że przecież jesteśmy na cmentarzu. Ponownie wtuliłam się w jego tors, ocierając palcami pojedyncze łzy. W tej chwili wiedziałam, że tak tego nie zostawimy. Że zawalczymy o tą miłość. Że już zawsze będziemy razem.




Mamy i nowy rozdział :)
Spodobał mi się, co chyba jest dobre.
Zmieniłam również wielkość literek, i jeśli to jakkolwiek utrudniło 
czytanie to napiszcie to w komentarzu.
Po prostu pomyślałam, że tak to wygląda lepiej.
Lots of love, Caroline. x 

środa, 12 czerwca 2013

Forever

& Twoja perspektywa &
 
 
 Światło słoneczne powoli rozchodziło się po pokoju oświetlając każdy możliwy milimetr, aż wreszcie umyślnie skończyło na mojej twarzy. Otworzyłam leniwie oczy, zerkając na wyświetlacz telefonu.
-Dopiero siódma? - Spytałam się retorycznie, wstając z łóżka. Moje ogrzane stopy wymieniły energię z chłodnymi panelami, powodując u mnie przyjemny chłód. "Dziś ma być gorąco", pomyślałam, sprawdzając pogodę w komórce. Wciąż ziewając zeszłam na dół, wciąż przeszukując internet. Gdy doszłam do kuchni, moje serce zamarło. Ukradkiem spojrzenia dostrzegłam wpis na Twitterze, dodany kilkanaście godzin temu przez Harre'go. "W jednej chwili wszystko traci sens", wiedziałam czego to dotyczy. Nigdy nie sądziłam, że aż tak mógłby się tym wszystkim przejąć. Jedna część mnie się bała, zaś druga promieniała. Miałam ochotę zapukać do jego drzwi, przeprosić. Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ale nie mogę. Cierpi, ale pewnie mnie znienawidził. Zostawiłam go. To nie jest takie proste na jakie wygląda, ale muszę to zostawić dla siebie.
-(T.I.)! - Usłyszałam radosny głos Daisy, która akurat pełna energii wbiegła do pomieszczenia.
-Hej maluchu. - Przytuliłam dziewczynkę, po czym tyłem oparłam się o blat. - Co chciałabyś zjeść? - Spytałam, chcąc zająć moje myśli czym innym, niż tylko myśleniem o problemach. Może powinnam skupić się na rodzinie? Spędzić czas z rodzicami, i przybraną młodszą siostrą? Może powinnam odwiedzić grób babci? Dawno mnie tam już nie było. Może ona jakimś sposobem mi pomoże?
-A może naleśniki? - Do pokoju wszedł uśmiechnięty ojciec, trzymając za dłoń mamę. To takie cudowne, że się pogodzili. Zachowują się jak zakochane nastolatki, ale mi to nie przeszkadza. To taka słodka odmiana mieszkania w tym domu. 
-To ja pójdę się przyszykować. - Uśmiechnęłam się do siostrzyczki. - Jadę na cmentarz. - Dopowiedziałam już pół tonu ciszej, przechodząc obok rodziców.

& Perspektywa Harre'go &


Próbowałem zabić moje myśli, szczelnie okrywając się kocem. Bawiłem się palcami, zastanawiając się nad wszystkim. Może pojadę do Holmes Chapel? Odpocznę od tego całego zgiełku. Spotkam się ze starymi przyjaciółmi, rodziną. Już tak dawno nie widziałem Gemmy ani mamy. Powinienem znaleźć więcej czasu dla bliskich. Posiedzę z kotem na kolanach, posłucham rad dwóch kobiet wcześniej uczących mnie życia. Opinia mamy i siostry za każdym razem się dla mnie liczyła. Pomagały mi zawsze. Nawet wtedy, gdy rozwiązanie było najtrudniejszą sprawą na świecie. Może przestanę zadręczać się sprawą z (T.I.)? Może wszystko się wyprostuje? 
-Harry, już dziewiąta. - Ujrzałem Eleanor, wchodzącą do mojego pokoju. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie, pocierając dłońmi o twarz. - Co dzisiaj robisz? - Spytała, siadając na krańcu łóżka.
-Jadę do Holmes Chapel. - Uciąłem krótko, zaś na mojej twarzy zawitał szczery uśmiech. To miasteczko to moje dzieciństwo. Nie mogę się doczekać aby zobaczyć te wszystkie twarze, za którymi tak bardzo tęsknię. Być może pomogą mi w sprawach, z którymi sam nie mogę sobie poradzić?




Szczerze, to zdziwiłam samą siebie.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek napiszę coś jeszcze na tym blogu.
Ale tak mnie naszło, i jest wynik :)
Prawie nic nie pamiętam. Wiecie, że zapomniałam o czym pisałam?
To mnie przeraża.
Wow, tyle czasu od ostatniej notki.
Napisałam ten rozdział z ciekawości żeby sprawdzić, czy ktokolwiek
jeszcze chciałby to czytać :)
Caroline. x

środa, 1 maja 2013

Nowy Blog :)

Chciałabym Was powiadomić, że nowy blog już oficjalnie istnieje :) 
Wygląd bloga jest chwilowy, jednakże
pierwszy rozdział, jakże również bohaterowie
już się pojawili :)
Serdecznie zapraszam, i dziękuję.
http://new-begin-with-one-direction.blogspot.com/
Caroline. x 

sobota, 27 kwietnia 2013

Change Your Life

& Twoja perspektywa &

Gdy się tylko obudziłam, na dworze było już ciemno. Usiadłam na parapecie, i podciągnęłam nogi do siebie. Ułożyłam głowę na kolanach, a przed oczami pojawiło mi się mnóstwo wspomnień. Był przy mnie zawsze, a prawdę mówiąc to ja go zostawiłam. Bałam się czegoś, tylko nie do końca wiem czego. Bałam się, że go zawiodę. To chyba najbardziej rozsądna odpowiedź. W domu panowała idealna cisza. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, leżącego obok mnie. "Północ", spojrzałam na księżyc. Dziś jest pełnia. Zeskoczyłam z parapetu, i obrzuciłam spojrzeniem cały pokój. Jest tu tyle wspomnień. Usiadłam na puszystym dywanie, i wyciągnęłam ozdobione pudełko. Otworzyłam je, i uśmiechnęłam się pod nosem. W środku było mnóstwo zdjęć, posegregowanych rocznikami. Zajęłam się przeglądaniem fotografii. Na początku pewnego albumu, zatrzymałam się na pierwszej stronie. Była tam włożona kartka, zaadresowana do mnie. Wyjęłam ją ostrożnie. Po charakterze pisma rozpoznałam, że nadawcą była babcia. Dłonie zaczęły mi się nieznacznie trząść. Wzięłam głęboki oddech, i zaczęłam śledzić tekst. "Droga wnusiu! Tylko nie płacz, obserwuję Cię...", ukradkiem spojrzenia popatrzyłam się w górę, szeroko uśmiechając. "Chcę Ci tylko powiedzieć, żebyś się nigdy nie poddawała. Przyodziej na twarz ten uśmiech, który tak uwielbiam. Pokaż wrogom, że się nie przejmujesz. Kocham Cię, i obserwuję tam, z góry". Zamyśliłam się przez chwilę, jakim sposobem znajduję takie listy w takich momentach? Przypadek, czy przeznaczenie?

& Perspektywa Harre'go &


Od godziny bezsensownie przechadzam się po pokoju. Nie mogę spać, nie mogę jeść. Nie mogę nic robić. Jedyne co mi pozostało, to wspomnienia. Wspomnienia po osobie, o której nigdy nie zapomnę. Dlaczego to jest tak cholernie trudne? Dlaczego inni są szczęśliwi, a ja cierpię? Pamiętam smutek w jej oczach, gdy ostatni raz ją widziałem. Nie chciała tego, ale to powiedziała. Bała się? Tylko czego? Że przez to rozpadnie się zespół?
-Hazz, mogę? - Zza drzwi ukazał się kawałek głowy Malika. Pokiwałem głową, zaś mulat wszedł do środka. Nerwowo stanął na środku pokoju, próbując zacząć.
-Chodź. - Mruknąłem, wychodząc na balkon. Chłopak niepewnie wyszedł ze mną na powietrze, opierając się o barierkę. - Zapal. - Dodałem, widząc jego zdenerwowanie.

& Perspektywa Zayn'a &


To było tak cholernie trudne. Wyjąłem pojedynczego papierosa z paczki, lądującej w kieszeni mojej bluzy. Zapaliłem go, i zaciągnąłem się uspokajającym dymem.
-Co jest? - Spytał Harry. W jego głosie wyczułem obojętność. Nigdy taki nie był. 
-Nie zostawimy tak tej sprawy. - Odpowiedziałem, wypuszczając z ust idealne kółko dymu nikotynowego. - Pomożemy ci, stary. - Poklepałem go po ramieniu, czekając na reakcję.
-Ale tego już się nie da naprawić. - Mruknął, i wszedł do środka. Przewróciłem oczami, i zgasiłem papierosa. 
-Ona cię kocha, jeszcze tego nie rozumiesz?! - Mój głos brzmiał bardziej donośnie niż zazwyczaj. Usiadłem obok przyjaciela, kładąc mu dłoń na ramieniu. - Nie niszcz tego, Styles. - Dopowiedziałem, i udałem się w stronę drzwi. Na przedpokoju spotkałem Eleanor, niosącą dwa kubki herbaty. 
-Nic. - Mruknąłem, wyczuwając na sobie jej wzrok. Posłała mi delikatny uśmiech, wymijając mnie ostrożnie. Wszedłem do swojego pokoju, i opadłem na łóżko. "Gdzie jest Perrie?", zacząłem się pytać w myślach. Byłem zbyt zmęczony, aby wstać. Najzwyczajniej w świecie, odpłynąłem.      


Wiem, strasznie krótki...
Nie wychodzi mi już to pisanie za nic!
Mam straszną wenę, ale na opowiadanie w innej wersji.
Również z One Direction, lecz sprawa byłaby postawiona
w zupełnie innej wersji. 
Przepraszam, ale po prostu nie widzę sensu w tym rozdziale.
Jest nijaki. Nie jestem w stanie nic pisać.
To nie jest chwilowy zanik weny, tylko cholerne przybicie.
Nie odnajduję się w takim pisaniu...
Ale z tego co wiem, nie chcecie rozpoczęcia nowego
opowiadania, tak? :(
Czekam na odpowiedzi :)
Caroline. x         

czwartek, 25 kwietnia 2013

What's Going On?

& Perspektywa Zayn'a &

Rozproszyliśmy się po całym domu, próbując znaleźć rozwiązanie dla zaistniałej sytuacji. Paul i Lou wyszli. Manager chyba zrozumiał, że nie mieli dobrego pomysłu. Harry i Eleanor wciąż siedzieli na górze. Deszcz zaczął ustawać. Zarzuciłem na siebie bluzę, i wyciągnąłem z paczki jednego papierosa. Wyszedłem przed dom, i odpaliłem moje źródło nikotyny. Cały czas nerwowo spoglądałem na furtkę, czy przypadkiem (T.I.) nie wróci. Myliłem się. "Co się z nią dzieje?", pytałem się w myślach. Wyciągnąłem z kieszeni mojego czarnego smartfona, i wybrałem numer do brunetki. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci. Nic. Nie odbierała. Zdenerwowany schowałem telefon, i ostatni raz zaciągnąłem się papierosem, po czym nie kończąc go, wrzuciłem do swojej popielniczki, stojącej na parapecie. Poczułem, że ktoś chwyta mnie za rękę. Odwróciłem się, i ujrzałem Perrie. Blondynka była nieobecna, a po jej twarzy spływała drobna łza. Przytuliłem ją, zamykając w ciepłym uścisku.
-Nie płacz, proszę. - Wyszeptałem, całując ją w policzek. Mi też było trudno, ale rzadko płakałem. Chciałem być silny. Jak zresztą każdy facet. Chcemy być wzorem dla kobiet. Pokazać im, że mogą na nas liczyć. 

& Twoja perspektywa &

Siedziałam samotnie na ławce, oczekując na mamę. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Myśląc, że to moja rodzicielka, wyciągnęłam go z kieszeni szarej bluzy. Okazało się jednak, że dzwonił Zayn. Z moich oczu ponownie wypłynęło kilka słonych łez, a biały smartfon wylądował w kieszeni. 
-(T.I.)? - Usłyszałam dobrze znany mi głos. Spojrzałam w górę. Nademną stała zaniepokojona matka, ubrana w czarny płaszcz. Zerwałam się na równe nogi, i przytuliłam kobietę. Po chwili jednak odsunęłam się, i obdarzyłam ją delikatnym uśmiechem. Odwzajemniła go, i ruszyłyśmy w stronę samochodu. Całą drogę do domu żadna z nas nawet się nie odezwała. Matka spoglądała tylko na mnie zaniepokojona, próbując to przykryć nieznacznym uśmiechem. Cały czas patrzyłam w okno, obserwując ulice Londynu. 
-(T.I.)! - Gdy tylko weszłam do domu, usłyszałam radosny głos Daisy. Przytuliłam dziewczynkę, i bez słowa odeszłam w kierunku starego pokoju. Tam od razu pozbyłam się mokrych ubrań. Narzuciłam na siebie za dużą, piłkarską koszulkę oraz jasne szorty. Rzuciłam się na łóżko, ukrywając twarz w różową poduszkę. Z moich oczu wypłynęło kilka łez, lecz szybko je otarłam. Ułożyłam się na boku, rozmyślając o mojej przyszłości. Po niecałym kwadransie, po prostu zasnęłam.


& Perspektywa Eleanor &

Siedziałam z Harry'm na górze, wspominając stare czasy. Na jego twarzy gościł uśmiech. Jednak cały czas miałam wrażenie, że maskuje nim ból i smutek. Nawet mu się nie dziwiłam. Nie wiem, co zrobiłabym na jego miejscu. Widać, że naprawdę się kochali. Z każdym dniem odkrywali w sobie nowe cechy. Zakochiwali się od nowa. Chłopakowi nigdy się nie układało w związkach, więc ta dziewczyna musiała być naprawdę wyjątkowa. Moim zdaniem, (T.I.) była wspaniałą przyjaciółką, cudowną córką i idealną dziewczyną. Potrafiła się postawić Styles'owi, przez co ukazywała swoją naturalność.
-Zejdziemy na dół? - Spytałam, przerywając chwilową ciszę. Brunet spojrzał się na mnie zaniepokojony. - On już wyszedł. - Dodałam, wyczuwając złość Hazzy, nastawioną na Paul'a. Chłopak delikatnie się uśmiechnął, i powolnym tempem staszczył się z łóżka. Gdy schodziliśmy ze schodów, trzymał się mnie jak dziecko matki, pierwszego dnia szkoły. Brunet usiadł na fotelu, mając widok na cały pokój, na wszystkich. Podeszłam do Louis'a, całując go delikatnie w usta.
-I jak? - Spytał, popijając kawę. Wszyscy chodzili rozkojarzeni. Widać, że to wydarzenie wpłynęło na każdego.
-Trzyma się. - Ucięłam, nie wspominając o sytuacji z żyletką. Zielonooki mi się przyznał, że to była chwila słabości. Prosił, żeby nikomu o tym nie mówić. Uszanowałam jego prośbę. Zdziwiłam się widząc, że nikt jeszcze nie pojechał. Całe Little Mix zostało. Przywiązały się do nich? Jesteśmy wielką rodziną ale nie sądziłam, że tak mocno powiązaną. Aczkolwiek obecność wszystkich dodawała niezwykłego ciepła, rozchodzącego się po domu. Usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami, powodujące u mnie drobny dreszcz. Chloe podeszła do mnie, kierując w moją stronę cztery słowa.
-Wiem jak to odwrócić. - Szepnęła, spoglądając na Harre'go. Uśmiechnęłam się lekko, wskazując na drzwi. Wyszłyśmy z domu. Zauważyłam, że idzie z nami również Jade. Być może dziewczyna spędzała z (T.I.) mało czasu, ale rozumiały się jak mało kto. Spojrzałam wyczekująco na czerwonowłosą, uśmiechającą się pod nosem. Ta podała mi kilka kartek, na których wypisane były pojedyncze słowa. Odeszłam z Jade na bok, próbując zrozumieć o co chodzi Chloe. Brązowooka zaczęła składać skrawki papieru, a ja obserwowałam wszystko dokładnie, lekko zdezorientowana. Po chwili uśmiechnęła się, i podsunęła w moją stroną rozwiązanie zagadki. "Idealnie", skitowałam lekko w myślach.


Prawdę mówiąc, dużo to się nie dzieje :)
Zaczęłam myśleć nad sporą zmianą wyglądu
bloga, więc możecie się spodziewać nowej oprawy :)
Przepraszam, że ostatnio nie komentuję Waszych blogów.
Staram się wszystkie czytać, ale mam strasznie dużo rzeczy na głowie. 
Obiecuję, że w weekend postaram się wszystko nadrobić :)
Caroline. x