& Twoja perspektywa &
Chłodne powiewy wiatru drażniły moją twarz, przywołując na policzki słaby róż. Brunet obejmował mnie ciepłym ramieniem, co chwila na mnie zerkając. "Chyba pora już iść", pomyślałam. Podeszłam bliżej grobu, i opuszkami palców przejechałam po nieskazitelnym marmurze. Ucałowałam wewnętrzną część mojej prawej dłoni i przymykając oczy, odwróciłam ją w stronę spoczywającej babci. Uśmiechnęłam się lekko, odwracając się do Harre'go.
-Jedziemy? - Spytał swoim zachrypniętym głosem, łącząc nasze dłonie. Odpowiedziałam mu spokojnym pokiwaniem głowy, wtapiając spojrzenie w swoje buty. Szliśmy w ciszy. Każde z nas musiało przemyśleć kilka rzeczy. Co teraz będzie? Jak sobie poradzimy? W moim umyśle tkwiła nieśmiała nadzieja, że jednak nam się uda. Że przełamiemy niektóre granice, złamiemy tę górę lodową na pół. Przepłyniemy środkiem oceanu, ciesząc się swoimi tęczówkami. Bo teraz my jesteśmy wojownikami. Nie poddamy się. Oni mogli wygrać bitwę, ale my wygramy wojnę. To jest fakt, w który wierzę.
-Gdzie się kierujemy? - Spytałam, obserwując jak zielonooki otwiera przede mną drzwi do samochodu. Z uśmiechem wsiadłam do środka patrząc, jak jego sylwetka powoli okrąża pojazd, by wreszcie usiąść obok mnie.
-Kilka rzeczy się zmieniło... - Przeciągnął, odpalając silnik. Przełknęłam cicho ślinę i przygryzając dolną wargę, spojrzałam na chłopaka. - Wszyscy chcą się ustatkować. Zamieszkamy oddzielnie. - Dodał cicho, wjeżdżając na ciemny asfalt. W pewnym sensie rozumiałam jego zmartwienia. Mogli się bać, że każdy pójdzie swoją drogą. Że zespół się rozpadnie. Że skończą robić to, co naprawdę kochają. Śpiewać, być dla fanów. To byłby dla nich cios prosto w serce. Wiedziałam, że wiele się zmieni, ale One Direction się nie skończy. Chłopcy na zawsze pozostaną w sercach innych. Chciałabym, żeby te wszystkie problemy się skończyły. Żeby skupili się na karierze nawet, jeśli mają zamieszkać oddzielnie.
& Perspektywa Anne &
Tak wiele czasu już minęło. Tak dawno już jej nie widziałam. Może to, co się właśnie dzieje przywoła ją do mnie ponownie? Przecież ona będzie ciocią. Jestem od niej starsza, będę miała dziecko. Oparłam się o drzewo, obok posiadłości chłopaków. Poprawiłam moje włosy, układając dłonie na nieco widocznym brzuchu. W oddali zauważyłam samochód Kędzierzawego. Uśmiechnęłam się pod nosem, jednocześnie przepełniając się strachem. Co jej powiem? "Hej, jestem w ciąży, co u ciebie?", zakpiłam w myślach. A może sama zauważy?
-Anne? - Usłyszałam jej delikatny głos, na który podniosłam głowę. Po chwili jej sylwetka wyłoniła się z czarnego pojazdu, nieśmiało zmierzając w moim kierunku. Chciałam uciec, znaleźć się w swoim domu. Ale chyba tak nie postępuje dorosła, dojrzała osoba.
-Jak ja cię dawno nie widziałam. - Wyszeptałam, z bólem spoglądając na przyjaciółkę. Tyle czasu bałam się odezwać. Nikt nie wiedział, co się dzieje. Maskowałam ból sztucznym uśmiechem, a blizny zwinnie skrywałam pod ubraniami, bądź makijażem. Tak, zraniłam siebie samą. Tak, nie poradziłam sobie. Wiele razy chciałam zadzwonić, napisać. Odizolowałam się od wszystkich. Ojca dziecka... nie ma. Po prostu go nie ma.
-Może wejdziesz? - Z moich przemyśleń wyłonił mnie głos (T.I.), spoglądającej na mnie z nadzieją w oczach. Po mojej twarzy spłynęła pojedyncza łza, po czym z całej siły przytuliłam przyjaciółkę. Była dla mnie oparciem. Na sam widok jej uśmiechu moje serce przepełnia się szczęściem. Co dopiero fakt, że nic się nie zmieniło. Przynajmniej do momentu, w którym śmiało się ode mnie odsunęła, zapuszczając spojrzenie w moim brzuchu.
-Anne... Czy ty... - Przeciągała, jakby zabrakło jej słów. Nie dziwiłam się. Nie powiedziałam jej o tym. Po prostu skryłam twarz w dłoniach czując, jak ktoś po chwili je zsuwa. - Spokojnie, nigdy cię nie opuszczę. - Złożyła kilka słów w całość, zamykając mnie w ciepłym uścisku. Moje oczy się przeszkliły, zaś na usta wkradł się uśmiech. Nie sądziłam, że ona tak cudownie to przyjmie...
Powróciła Anne!
Chyba nikt nie myślał, że tak po prostu zapomnę o jednej,
z domniemanych głównych bohaterek? :3
Jak Wam się podoba ten rozdział?
Wiem, dawno nie było rozdziału, ale tak wyszło.
WYBACZCIE :C
Lots of love,
Caroline. x